Serial „Zagubieni” można chwalić za mnóstwo różnych rzeczy. Ja się tu skupię tylko na jednej, jaką jest ładne popkulturowe wykorzystanie zjawiska tzw. „numbers stations”, czyli dziwnych stacji radiowych, na których tajemniczy lektor czyta kolumny cyfr.
Taka stacja działa na serialowej wyspie, ale „numbers stations” istnieją naprawdę. Można je złapać na dowolnym odbiorniku z zakresem fal krótkich – choćby tzw. „Kłusownika z Lincolnshire”, nadającego prawdopodobnie z brytyjskiej bazy na Cyprze.
Prawdopodobnie większość „numbers stations” służy przekazywania agentom różnych wywiadów informacji zakodowanych kluczem jednorazowym. Wszystko jednak tutaj jest tylko domysłem, bo oficjalnie nie ma żadnych komentarzy na ten temat – poza słynną wypowiedzią brytyjskiego rzecznika, że „te stacje są tym, czym wam się wydają być” („these [stations] are what you suppose they are”).
W czasach Zimnej Wojny „numbers stations” były tematem, o którym się publicznie po prostu nie mówiło – po obu stronach Żelaznej Kurtyny zresztą. W latach 90. stały się modne na fali ogólnej postawy nieufności wobec własnych rządów. W 1997 roku ukazał się album „The Conet Project”, zawierający nasłuchy najbardziej znanych „numbers stations” (można go sobie ściągnąć legalnie i za darmo).
W demokratycznych społeczeństwach lubimy myśleć, że wszystko jest jawne i że nasze rządy nic przed nami nie ukrywają – ale to przecież nieprawda. I nie oceniam tego w kategoriach „to dobrze”/”to źle”. Uważam po prostu, że to dobrze, gdy się o tym przypomina.
Obserwuj RSS dla wpisu.