Zmarł jeden z założycieli amerykańskiego pisma „National Lampoon”, które w Polsce kojarzymy głównie z serią filmów tworzonych przez jego humorystów. Pismo to symbolizuje pewien rodzaj autoironicznej satyry, który do dzisiaj nie przyjął się w naszym dyskursie publicznym. Całkiem serio broniłbym tezy, że brak zdolności do śmiania się z siebie samego jest naszym największym niedostatkiem – gdyby jakaś wróżka mogła zaszczepić w Polsce autoironię na poziomie normalnego kraju, gmachem na Wiejskiej wstrząsnęłaby salwa oczyszczającego śmiechu, po czym byłoby już jak w normalnym kraju. No co, pomarzyć jeszcze chyba wolno?
Dobrą ilustracją różnic w poziomie autoironii między nami a takim na przykład USA jest stosunek do pompatycznego wiersza „Desiderata”, który w 1927 roku napisał pewien prowincjonalny prawnik. W 1971 roku w formie melorecytacji ów poemat wykonał telewizyjny prezenter Les Crane i płyta stała się bestsellerem w kategorii „spoken word” – wszystkim przez chwilę wydawało się, że ten poemat zawiera jakąś niebywale głębinowatą głębię filozoficzną.
Ale tylko przez chwilę. „National Lampoon” odpowiedział w 1972 roku kapitalną parodią „Deteriorata”: „You are a fluke of the universe. You have no right to be here. Whether you can hear it or not, the universe is laughing behind your back (…) Avoid quiet and passive persons, unless you are in need of sleep. Rotate your tires. Know what to kiss – and when. And reflect that whatever misfortune may be your lot, it could only be worse in Milwaukee”.
Sam Les Crane przyznaje dzisiaj, że nie może słuchać oryginalnego utworu bez chichotu i że woli parodię „National Lampoon”. Dziś w Ameryce parodia jest bardziej znana od pierwowzoru. Tylko w Bolandzie zauroczenie rzekomą głębią przetrwało do XXI wieku.
Spoczywaj w pokoju, Robercie. Chociaż jako cyniczny egoista najbardziej chciałbym, żebyś zamiast tego zreinkarnował się w naszym kraju…
Obserwuj RSS dla wpisu.