Prowadzenie bloga to moje trzecie podejście do posiadania własnego zakątka cyberprzestrzeni. Pierwsze było… ho ho jak dawno temu, niedługo minie dziesiąta rocznica. Kiedy tylko ruszył pierwszy serwis oferujący darmowy hosting – nazywał się „geocities” – zacząłem tam prowadzić stronę, która w założeniu miała być muzeum rewolucji. Rewolucji po prostu, nie żadnej konkretnej – zawsze fascynował mnie po prostu sam proces, w którym rządzeni w pewnym momencie buntują się i pokazują środkowy palec rządzącym. Kiedy zacząłem robić tę stronę, pracowałem jeszcze w tygodniku „Wiadomości kulturalne”. Potem dostałem propozycję pracy w „Gazecie”, zdążyłem już tylko uaktualnić to w polu „about me” i szybko przestałem mieć czas na wyszukiwanie kolejnych fajnych rewolucji do opisania. Porzuconą stronę kiedyś można było odnaleźć tutaj, ale uprzedzam, że to produkt dość radosnych eksperymentów pisania HTML od zera, w gołym edytorze tekstu.
Grubo potem własne doświadczenia namiętnego gracza w gry komputerowe na przenośnym sprzęcie marki Apple sprawiły, że postanowiłem prowadzić stronę zawierającej porady dla takich właśnie graczy. Strona już chyba wyparowała, a jej najbardziej mi szkoda, bo był to bardzo użyteczny projekt (bardzo brak mi do dzisiaj serwisu udzielającego praktycznych odpowiedzi typu „ale czy to zadziała na iBooku G4?”). Ktoś kiedyś powinien takie coś reanimować – pewnie jako wiki? – ale mi się znudziło.
Osobnym czymś-w-rodzaju-strony jest quiz advocacowy, który kiedyś przygotowałem jako podsumowanie odwiecznych internetowych bojów między zwolennikami Maka, Linuksa i Windowsów. W założeniu ma to być automatyczny doradca umożliwiający każdemu wybór strony w owym sporze (wszak to nieważne, jakiego komputera naprawdę używasz na codzień).
Blog pewnie też mi się kiedyś znudzi… ale na razie bardzo mnie to bawi. Tylko ten koszmarny edytor… już lepiej się chyba edytowało zwykłym tekstowym…
Obserwuj RSS dla wpisu.