Przepraszam, znowu będzie o polityce. Ja od polskich polityków chcę w sumie tylko jednego: infrastruktury. Mogę sam na własny koszt dbać o swoje zdrowie czy bezpieczeństwo, ale sam sobie nie zbuduję autostrady do granicy ani porządnego terminala na Okęciu. Przyśpieszenie budowy autostrad obiecywał premier Marcinkiewicz, potem premier Kaczyński. Marcinkiewicz tylko spowolnił, a Kaczyński storpeduje do reszty. Szefem GDDKiA zostanie nieudolny urzędnik, którego krył prezydent Kaczyński – podczas jego rządów w Warszawie, osobnik ów rozkopał liczne skrzyżowania pod ślimaczące się remonty-pośmiewiska. Czy jest w Polsce jeszcze ktoś kto łudzi się, że za rządu PiS budowa autostrad będzie wyglądała lepiej od kompromitacji takich jak budowa wiaduktu przy Galerii Mokotów? Ten sam dyrektor. Ten sam kryjący go prezydent.
Za rządu PiS możemy liczyć jeszcze na otwarcie autostrady A-18 do granicy (co tak naprawdę oznacza dokończenie budowy rozpoczętej jeszcze przez Niemców, ich gratuliere) oraz otwarcie odcinka A-1 pod Gdańskiem, który zaczęto budować jeszcze za rządów SLD. To wszystko. PiS niczego nie rozpoczął. Czy będzie potrafił choćby dokończyć?
Obserwuj RSS dla wpisu.