Codziennie w dziesiątkach redakcji w całej Polsce powtarza się ten sam schemat: ktoś obgryza nerwowo ołówek, próbując wymyślić tytuł dla swojego rewelacyjnego niusa. „Bingo!” – wykrzykuje i wklepuje jedno z trzech poniższych, w głębokim przekonaniu że wymyślił właśnie coś głęboko oryginalnego, odkrywczego i dowcipnego. Owa żelazna trójca sztampy tytułologicznej to:
„X pod ostrzałem”
„X niezgody”
„X pod specjalnym nadzorem”
Do napisania tej notki zainspirował mnie odsyłacz na portalu do tekstu z Internet Standard – „YouTube pod ostrzałem”. Mógłbym się oczywiście wykręcać, że to w ogóle nie jest materiał z „Gazety” ani nawet z żadnego pisma wydawanego przez Agorę (skądinąd zawsze lubiłem portalowych oszołomów wyskakujących z tekstami typu „To już Wybiórcza nie ma o czym pisać?” pod artykułami np. z „Czterech kątów”), ale wpisałem do portalowej wyszukiwarki „pod specjalnym nadzorem” i przyznam, że przeżyłem lekką załamkę. I naprawdę żadną pociechą nie jest to, że inni jeszcze bardziej. Szanowni redaktorzy, drogie redaktorki – tytułologiczną sztampę umieśćmy pod ostrzałem (przedtem odbywając rutynową w takich przypadkach dysputę z korektą czy pisze się „ostrzał” czy „obstrzał”), niech się znajdzie pod specjalnym nadzorem, zanim stanie się sztampą niezgody. I – na $DEITY – zróbmy to, zanim nadejdzie zima i się zacznie „białe szaleństwo”!