Kiedyś, gdy jeszcze dzieliłem w redakcji biurko z Robertem Leszczyńskim, zdarzyło mi się raz przy nim obrzydliwie zarechotać do swojego laptopa. „Co znowu znalazłeś?” – zapytał Robert przyzwyczajony, że taki mój rechot zwykle towarzyszył odkryciu galerii stóp w skarpetkach albo konkursu na najbrzydsze warzywo w Wielkiej Brytanii. „Uczestniczę w grupie dyskysujnej, w której zwolennicy różnych systemów operacyjnych obrzucają się obelgami” – wyjaśniłem i Robert spojrzał na mnie wzrokiem, który opisałbym jako mieszaninę „łodafaka?” i "skimjapracuje”.
Głównym kierunkiem mojej złośliwości jest Linux i towarzysząca mu ideologia „a niechaj to będzie trudne w obsłudze, byle za darmo”. Jestem jej wrogiem nie tylko gdy chodzi o Linuksa zresztą. Jak powiedział ktoś mądry, „Linux jest darmowy tylko jeśli Twój czas nie ma wartości”. Mój na przykład ma.
Zakładam też, że swoją wartość ma czas autora gry komputerowej, piosenki czy filmu. Dlatego nie wierzę w to, żeby komercyjne gry komputerowe kiedykolwiek mogły zastąpić jakieś darmowe hocki-klocki, choć linuksiarze lubią rozprawiać o łże-grach typu Freeciv czy turbosokoban3D.
Jestem też zwolennikiem rozsądnego DRM jako warunku zaistnienia sprzedaży multimediów w sieci na większą skalę. Jasne jasne, ja też znam nieliczne kontrprzykłady sklepów sprzedających niezabezpieczone empetrójki, ale zwykle wiąże się z tym coś dużo gorszego od DRM czyli prenumerata (zamiast kupować piosenki na sztuki, zobowiązuję się do miesięcznego kupowania np. dwudziestu), nie mówiąc już o bardzo ubogiej ofercie. DRM zwykle jest przypisany tylko do platform komercyjnych typu Windows czy MacOS, więc nie działa na Linuksie, a co za tym idzie linuksiarze się przeciw DRM bardzo napingwiniają.
Zauważyłem po statystyce bloga, że pare osób wchodzi na mego bloga w poszukiwaniu wyjaśnienia różnych wylansowanych przeze mnie neologizmów związanych z krytyką Linuksa – jak WUPW czy aptowanie geptów. Na użytek zainteresowanych sporządziłem niewielki słowniczek. Niezainteresowanych przepraszam za nudną notkę i ewentualnie zapraszam do sprawdzenia, jakiego systemu chcieliby bronić, gdyby w ogóle ich kręciły takie rzeczy.
Obserwuj RSS dla wpisu.