Jak wiadomo, dwójka posłów PiS doniosła na Lecha Wałęsę za „znieważenie prezydenta”. Wałęsa powiedział mianowicie to, co mówi wielu Polaków: „Mamy durnia za prezydenta”. Nie wiem nic o posłance Szczypińskiej, ale Karol Karski ma u mnie przegwizdane od 10 lat, kiedy – będąc jeszcze tylko prostym radnym Porozumienia Centrum – zupełnie bez sensu wykończył kulturalne centrum działające przy kinoteatrze „Tęcza”. Trudno było znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie jego kampanii przeciw „Tęczy”, kaczyści często niszczą coś bez specjalnego powodu. Kulminacyjnym momentem wygłupów Karskiego było nasłanie na „Tęczę” policji by zatrzymała kolportowane tam faszystowskie materiały – czyli wypożyczoną z Filmoteki Narodowej kopię filmu Leni Riefenstal, pokazywaną w ramach przeglądu „Totalitaryzm a sztuka”. Obrazu dopełnia jeszcze to, że – jak przystało na szalenie antykomunistycznego i niebywale solidarnościowego polityka – swoją karierę samorządowca Karol Karski rozpoczął w roku 1988. Wystartował wtedy mianowicie na liście Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego w wyborach do rady narodowej. PRON jak zwykle wygrał wybory przez „landslide victory”, więc przyszły pis-mann został radnym. Jeszcze w ostatnim roku PRL, reprezentując front poparcia totalitarnej władzy. Czy to nie mówi wszystkiego o tym człowieku?
Obserwuj RSS dla wpisu.