Żem se konto w iTunes Music Store wyrobił. Polskich kart kredytowych dalej oczywiście nie honorują, ale honorują bon prezentowy do kupienia w Apple Store. No a że kupiłem sobie taki na pielgrzymce – to mogę zacząć ściąganie muzyki za 99 centów.
Pierwszy wieczór w iTMS to niezapomniane wrażenie, coś jak pierwsza jazda samochodem prosto z salonu. Wyszukiwarka usprawnia nawigację a możliwość odsłuchania sporego fragmentu pozwala uniknąć pomyłek. Tylko frajer traciłby czas na piractwo mając taką alternatywę.
Szperając w katalogach odnalazłem wspaniałe wspomnienie sprzed ćwierć wieku – francuski zespół Antena, który w 1982 roku wyprzedził moich ulubionych współczesnych wykonawców takich jak Senor Coconut czy Nouvelle Vague, łącząc nowofalowy synth-pop z latynoskimi rytmami. We Francji nikt im tego nie chciał wydać, ale w końcu zainteresowało się nimi bardzo odjechana belgijska wytwórnia Les Disques Du Crepuscule.
Nie była to oczywiście taka muzyka, jaką puściliby w radiu Mann z Niedźwieckim, ale miałem ci ja wtedy swoje alternatywne kanały poznawania nowej muzyki. Winylowa EP-ka trafiła do towarzysza Zgliczyńskiego, z którym w latach 80. regularnie wymienialiśmy się wpadającymi nam w ręce winylami (a po latach założyliśmy pismo „Lewą Nogą”). Potem już niestety nigdy nie natknąłem się na Antenę w kompaktowej 3RP, na szczęście przeskoczyłem jeden etap technologii i ściągnąłem już z iTMS.
Antena nigdy (chyba?) nie dorobiła się teledysku, więc tym razem za element graficzny w notce robi okładka płyty a nie odsyłacz do Youtube. Za friko i bez DRM można sobie ściągnąć ze strony zespołu inną piosenkę – „The Boy From Ipanema”, brawurowy cover „The Girl From Ipanema” Astrud Gilberto. Nie tak genialną jak „Camino del Sol”, ale też była na tamtym starym winylu.
Obserwuj RSS dla wpisu.