Uf, ktoś wreszcie odważył się naruszyć najbardziej przemilczane tabu blogosfery. Funkcja automatycznego podglądu linków jest do niczego. Tak mnie wkurza, że przestałem zaglądać na blogi Azraela i Łysakowskiego. Pozornie to jest takie super-mega-cool-wypasione, że jak najedziesz myszką na jakiś link, to Ci wyskakuje malutkie okienko z podlgądem stronki, do której ten link prowadzi. Łał. Bajer. Ale jak wszystkie takie łał-bajery, bardzo szybko staje się to po prostu irytujące. W końcu większość linków na blogu prowadzi albo do innych blogów albo do innych zakątków tego samego bloga. Ich podglądy z konieczności wyglądają więc mniej więcej tak samo. Nie mają żadnej wartości praktycznej, za to zwyczajnie wnerwiają usera, któremu nagle wskaźnik myszki zaczyna się dziwnie zachowywać. Panowie, poprawcie się!
Obserwuj RSS dla wpisu.