„Deus Ex” był pierwszą grą komputerową po ukończeniu której poczułem, że w kategorii „dzieł inspirujących myślenie” zasługuje na bardzo przyzwoitą ocenę, stawiającą tę grę na poziomie dobrej książki, komiksu czy filmu. Lubię gry jako rozrywkę, ale aż do „Deus Eksa” nie ceniłem ich wartości literackich. Jeśli ktoś jeszcze nie grał a kiedykolwiek zamierza, niech nie czyta dalszej części, będą tu spojlery klasy „zabiła ciotka” – no ale bez nich się nie da.
Gra zaczyna się w połowie XXI wieku, po spektakularnym ataku terrorystów na Nowy Jork. Wysadzono w powietrze Statuę Wolności (z panoramy Nowego Jorku zniknęły zaś Twin Towers – autorzy gry założyli, że wysadzono je we wcześniejszych zamachach! Gra jest z roku 2000, jakby ktoś pytał).
Gracz wciela się w postać JC Dentona, cyborga z bojowymi nanowszczepkami z międzynarodowej agencji antyterrorystycznej UNATCO. Pandemia zwana Szarą Śmiercią oraz zamachy terrorystów sprawiają, że demokratyczne społeczeństwa zgodziły się na stan wyjątkowy i przyznanie instytucjom takim jak UNATCO praktycznie nieograniczonych uprawnień.
W toku akcji gracz stopniowo poznaje prawdę – za tymi plagami stoi kontrolująca UNATCO i rząd amerykański spiskowa organizacja Majestic 12. Szarą Śmierć wywołano sztucznie. UNATCO dysponuje lekiem, ale zamiast go rozdawać cierpiącym, używa go do szantażowania wpływowych ludzi.
Majestic 12 chce skończyć z pozorami demokracji, jakimi ludzkość cieszyła się na Zachodzie pod władzą łagodniejszej spiskowej organizacji – Illuminatich. Eks-Illuminati i przywódca Majestic 12, miliarder Bob Page, chce wykorzystać sztuczną inteligencję powołaną przez spiskowców do kontrolowania wszelkich elektronicznie przekazywanych informacji, by objąć absolutną władzę nad światem.
W finale gry gracz pokonuje Page’a i staje przed wyborem: może zająć jego miejsce i stać się samemu absolutnym władcą („Helios Ending”); może zniszczyć infrastrukturę używaną przez Illuminatich i Majestic 12 do kontrolowania ludzkości, dając jej prawdziwą wolność za cenę cofnięcia się mniej więcej do dziewiętnastego wieku („New Dark Ages”); może też wreszcie przywrócić władzę Illuminatich, odtwarzając dwudziestowieczny kapitalizm z całą jego iluzją wolności („Illuminati Ending”).
W toku gry poznajemy argumenty przemawiające za każdym z tych zakończeń – na tyle, że ja do dzisiaj nie wiem co bym wybrał na miejscu JC Dentona (jako gracz po prostu cofałem się do sejwa i zaliczyłem wszystkie trzy).
„New Dark Ages” ma oczywiście romantyczny urok („niech żyje woooolnoooooość…!”), ale jednocześnie to praktycznie wyrok na większość zarażonych Szarą Śmiercią. Ludzie nie dostaną w tym scenariuszu wolności rozumianej jak w tradycji liberalno-demokratycznej, będą raczej żyć w małych autorytarnych quasi-państwach. Stracić internet, telefony komórkowe i gry komputerowe tylko dla uzyskania „wolności” będącej dyktatem zbrojnych gangów w stylu chińskich triad?
„Illuminati Ending” z kolei brzmi ponuro – do władzy wrócą Ssspissskowcy – ale ten scenariusz sprawi, że Nowy Jork czy Paryż wrócą do dawnej świetności, knajpy i hotele zapełnią się turystami, chorzy dostaną antidotum, żurawie budowlane rozkwitną nad zrujnowanymi budynkami i cały ten okres koszmarnego chaosu już za parę lat będzie romantycznym wspomnieniem ciężkich lat 2050’. W grze widzimy jeszcze pozostałości świata z czasów władzy Illuminatich, poznajemy też ich samych – no i nie są to jacyś bardzo źli ludzie. Jest za czym tęsknić.
„Helios Ending” pozornie rozwiązuje wszystkie sprzeczności – wiemy skądinąd, że JC Denton to dusza cyborg, więc w roli absolutnego władcy będzie na pewno superfajoski. Cała fabuła gry zdaje się prowadzić do tego zakończenia, co nawet komentuje sam Denton jakimś ponurym onelinerem. Ale… cała ta walka ze spiskiem była tylko po to, by samemu zająć rolę spiskowców?
A Wy, drodzy blogowicze – co żeście wybrali lub co byście wybrali, gdybyście grali? Wolność prawdziwą lecz ponurą, iluzję wolności fałszywą lecz słodką czy absolutną dyktaturę dobrodusznego cyborga?
Obserwuj RSS dla wpisu.