W mojej branży największą zagadką są dla mnie dziennikarze występujący w radiowo-telewizyjnych audycjach typu „poranek z…” albo „śniadanie w…” – zwłaszcza w weekendy. Odrzucam wszystkie takie zaproszenia bo poranne lenistwo w weekend to rzecz święta. Nawet nagłe załamanie cywilizacji nie oderwie mnie od leniwego smarowania świeżego chlebka. Skończę jeść, to wtedy będę się martwił atakiem zombie.
Ten weekend zaczął się wyjątkowo sympatycznie, bo gdy wiozłem zakupy do domu, skacząc po kanałach natrafiłem na poranną dyskusję w „Trójce”, w której Cezary Michalski snuł jakąś złożoną teorię spiskową, że Michnik zatrudnił mnie po to, żebym chwalił kapitana Żbika, co przyczyni się do pośredniego wybielenia Kiszczaka (rym do „łodafaka?”).
Michalski od dawna czuje do mnie jakiś penis envy, niedawno wysnuł dystopijną wizję Polski, w której zostałem szefem IPN a kiedy jeszcze poprzednim „pogromcą Agory” było pismo zwane „Życiem Wołka”, napisał nawet felieton opisujący Trzecią Rzeczpospolitą jako Matrix, w której jam ci to robię za agenta Smitha. Oczywiście, wszystko tym razem pokręcił – nie Michnik mnie, tylko to my w Majestic 12 wymyśliliśmy Michnika, żeby ukrywać obecność UFO w PRL. No ale mniejsza.
To fakt, napisałem wiele ciepłych tekstów o Żbiku, Czterech Pancernych, Klossie i poruczniku Borewiczu. Największym problemem naszych dekomunizatorów jest to, że PRL była kulturowym mocarstwem. Kiedy sobie wyobrażam mieszkańca Warszawy z roku 1964 i myślę o formach życia kulturalnego, w których gostek uczestniczył – jak wychodzi z pierwszych seansów „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, kupuje sobie nowiuteńką „Cyberiadę”, idzie do teatru na „Tango”, wieczorem w telewizji ogląda „Kabaret starszych panów” – po prostu skręca mnie zazdrość. Ani dostępność pomarańczy ani paszport w szufladzie nie mogą do końca zrekompensować różnicy w poziomie życia kulturalnego kogoś, kto kupi powieść Ziemkiewicza, pójdzie do teatru na „Testosteron” a w telewizji obejrzy Marcina Dańca. Kulturowo 3RP przy PRL to zaniedbana kolonia przy metropolii i tego nie zmienią żadne teczki.
Nie wnikam teraz w przyczyny, nie podaję tego jako argumentu o wyższości komuny nad kapitą, po prostu stwierdzam fakt. Amputujmy dorobek PRL z polskiej kultury to zostanie nam żałosny, niezdolny do samodzielnego życia kadłubek. Gardzę oszołomami, którzy chcą taki zabieg wykonać w imię swojego pokręconego ideolo.
PS. Da.killa, dzięki za linka; Uenifeu, naprawdę żałujesz, że nie jesteś w towarzystwie Leniucha i Michalskiego?
Obserwuj RSS dla wpisu.