Dzisiejszą notkę poświęcę pewnej drobnej upierdliwości w blogosferze. Kiedyś już wyśmiewałem dziwaczne znaczenie, jakie blogonauci przypisują pojęciu „obiektywny” – dotyczy to głównie oczywiście prawicowych psycholi, dla których „obiektywna gazeta” to „gazeta o takich samych poglądach jak moje”. Zauważyłem, że podobnie traktowane bywa pojęcie „niezależny publicysta”. Gdy pojawi się ono jako wizytówka kogoś wypowiadającego się w telewizji czy jakimś periodyku, często budzi to u prawicowych psycholi komentarze typu „a jaki on tam niezależny, przecież on ma poglądy i to nie takie jak moje”.
W ramach blogowej misji edukacyjnej przypomnijmy więc, że „niezależny publicysta” to po prostu gościu parający się publicystyką jako free lancer. Gdyby był związany z, dajmy na to, Nowym Tygodnikiem Wąchockim, miałby wizytówkę „publicysta Nowego Tygodnika Wąchockiego”. A jak tylko od czasu do czasu pisze coś raz tam, raz siam, raz owam, daje mu się „publicystę niezależnego”. Niezależnie od tego, jakie ma poglądy.
I to by było na tyle. To oczywiście i tak jest za trudne dla galbokatarynów24, ale zauważyłem ostatnio błędne znaczenie u Azraela, więc chyba jednak warto spróbować kogoś dokształcić. Rozczarowanym względną cieniastością niniejszej notki proponuję kliknąć tutaj – moim zdaniem, internet warto było wynaleźć tylko po to, by mogły po nim krążyć właśnie takie obrazki.
Obserwuj RSS dla wpisu.