Na blogu trzech em zdradziłem się już do swojego zamiłowania do moteli pozostałych po Trzeciej Rzeszy. Słowo „motel” kojarzy mi się głównie z amerykańskimi filmami drogi, a te z kolei z symbolem wolności jednostki. Czy w ustroju totalitarnym jest miejsce dla izirajderów oraz Telmy z Luizą?
Jednak nie, o czym świadczą losy tych miejsc. Królem nazistowskich moteli jest Rasthaus Chiemsee, budowę którego nadzorował sam Hitler, podobnie jak cały przebieg autostrad A8 i A93 w tym regionie. Wódz chciał, by autostrada, ten symbol nowych Niemiec, biegł samym brzegiem jeziora Chiemsee, co podobno bardzo utrudniało samą budowę a i dzisiaj kierowcy na to klną, bo łatwo tam o mgłę czy gołoledź. Droga jest dzięki temu bardzo spektakularna i warto się przejechać choćby z tego powodu.
Motel Chiemsee pełnił swoją rolę krótko. Otwarty w 1938, po wybuchu wojny przekształcony w szpital wojskowy, po wojnie przejęty razem z innymi nazistowskimi budowlami przez okupacyjne wojska amerykańskie, które go opuściły w 2003. Gdy sobie zafundowałem wycieczkę w 2005, był zamknięty.
Bywam za to w mniej znanym nazi-motelu przy Hermsdorfer Kreuz. Za Hitlera planowano tam skrzyżowanie dwóch wielkich autostrad północ-południe i wschód-zachód (dziś są to odpowiednio A9 i A4), które biegły śladem szlaków handlowych znanych jeszcze starożytnym. Wybudowano więc krzyżówkę full wypas w formie pełnej koniczynki.
Krzyżówka jednak okazała się być mocno na wyrost, bo po wojnie znalazła się w rogu NRD. W ciągu dzisiejszej A4 i A9 wycofujący się Niemcy wysadzili klika kluczowych mostów. Ponieważ mosty te leżały w pobliżu granicy niemiecko-niemieckiej, długo nikomu się nie chciało ich odbudowywać.
Autostrada Berlin-Monachium miała duże znaczenie jako droga tranzytowa, za zachodnie dojczmarki odbudowano więc w 1966 roku most w jej ciągu, wysadzony w powietrze pod koniec wojny. Autostradą wschód-zachód nikt się jednak nie przejmował, wysadzone mosty dbudowano dopiero po zjednoczeniu, a reszta – nieremontowana – popadała w zniszczenie. W 1972 roku zamknięto fragment autostrady w pobliżu polskiej granicy, bo stał się już katastrofą budowlaną.
Motel przy skrzyżowaniu dróg-widmo jednak działał nawet w NRD, prowadzony przez firmę Mitropa. Na autostradzie Berlin-Monachium dopuszczony był zarówno ruch tranzytowy jak i lokalny ruch enerdowski. Hermsdorfer Kreuz był więc wygodnym miejscem spotkań rodzin rozdzielonych przez żelazną kurtynę i mur berliński (z jakiegoś powodu Berlińczykom było łatwiej dostać pozwolenie na tranzyt niż wizę pobytową w NRD). Z tego powodu motel był ponoć naszpikowany aparaturą podsłuchową i agentami Stasi – władze tolerowały te spotkania właśnie dlatego, że w takim motelu przy autostradzie mogły mieć na wszystko oko. A przynajmniej ucho.
Dziś jest to zwykły dwugwiazdkowy motel. Lubię się tu zatrzymać na kawę, by podumać o dziejach Europy. Autostrada północ-południe zyskała już planowaną świetność (choć Monachium buduje obwodnicę już siedemdziesiąt lat i zbudować kurna nie może), ale autostrady wschód-zachód dalej nie ma. W zachodnim kierunku urywa się zaraz po przekroczeniu dawnej granicy niemiecko-niemieckiej i nie wiadomo czy i kiedy wschodni odcinek A4 będzie połączony z zachodnim, zbudowanym w latach 60. w Nadrenii. W kierunku wschodnim mamy za to realne szanse, by za dwa lata dojechać autostradą już do Szarowa, na wschód od Krakowa. W 2012 teoretycznie powinno już istnieć połączenie z planowaną ukraińską autostradą M10, do Lwowa, ale chyba nikt w to nie wierzy?
Obserwuj RSS dla wpisu.