Z okazji ciszy wyborczej – nareszcie ranking od czapy. Poświęcony całkowicie apolitycznej kwestii (zauważcie, że nikt o to nie pyta w żadnym latarniku ani kompasie!) dróg i autostrad. I piosenek o nich.
Oczywiście, trzeba mieć na tym punkcie takiego zajoba jak ja, żeby uznać „A Sorta Fairytale” za piosenkę o drodze. Dla reszty świata to smutna piosenka o miłości, bo on powiedział coś nie tak, gdy oboje jechali drogą 101. Po której podróżowałem już wiele razy paluchem po mapie, jako beznadziejny kolekcjoner książek typu „Scenic Driving California”. Na miejscu tej kolesiówy oczywiście bym chrzanił to, co on powiedział (umiejętność NIEsłuchania to podstawa udanego związku) i skupił się na widoku za szybą.
Przejechałem za to Route Nationale 7, o której piosenkę pół wieku temu napisał Charles Trenet. Jak deklaruje w pierwszej zwrotce podmiot liryczny – lubi on tę drogę najbardziej z wszystkich dróg Europy i Francji, bo to droga, którą się jedzie na wakacje. Straszliwe wakacyjne korki, które paraliżowały tę drogę jeszcze w czasach komedii z de Funesem, przeniosły się teraz na biegnące równolegle autostrady – zwłaszcza A7. „Nationale 7” (nie w wykonaniu Treneta, tylko mojego najukochańszego duetu Stereo Total) jest więc dla mnie piosenką numer jeden w kategorii piosenek o drogach (ale zacząłem od Tori Amos, bo mi się tak komponowało).
Przychodzi mi do głowy tylko jedna piosenka, w której podmiot liryczny jedzie właśnie autostradą. To oczywiście „Wir fahren fahren fahren auf der Autobahn” Kraftwerku. Rzeczywiście, lubię sobie do dzisiaj zapuszczać w samochodzie, ale znowu jak fan coverów, najchętniej w wersji Senora Coconuta z płyty „El Baile Aleman” (oryginalna wersja, jak wiadomo, zaczyna się odgłosem zapuszczania jakiegoś diesla – nie był to Volkswagen Ralfa Huttera, wzięli to z jakiejś płyty z gotowymi efektami – u senora Coconuta tymczasem ktoś próbuje odpalić jakiegoś rzęcha, kręci, kręci, kręci, w końcu załamany trzaska drzwiami).
Wśród honorejbl menszynsów wymienię oczywiście „Route 66” Bobby Troupa – nie wymieniam w notce tylko dlatego, że już tyle o tym pisałem, że mi się nie chce. Nie wymienię „Highway 61” Boba Dylana, bo jakoś serdecznie nie lubię Boba Dylana. Głównie za nieciekawy, nosowy głos, ale oczywiście w ogóle nie lubię drogi analizowanej pod kątem „oto romantyczny włóczęga włóczy się z nieodłączną gitarą”, bardziej ekscytuje mnie jednak motyw „jedziemy na wakacje”.
Czy istnieje piosenka o jakiejś polskiej drodze? Kilka z nich, jak gierkówka czy zakopianka, przecież odegrało już swoją rolę kulturową niczym francuska RN7. Gdzie ballady na ich cześć? Jedyny znany mi przykład to „Ballada o szosie E7” Kelusa, ale to oczywiście jeszcze dalsze od wakacyjnej tematyki od Dylana (a w dodatku w obecnej numeracji europejska droga Psków – Budapeszt ma oznaczenie E77). Nawiasem mówiąc, całkiem zgrabnie idzie jej apgrejdowanie do standardu drogi ekspresowej, więc już niedługo na dramatyczne pytanie z ostatniej zwrotki, czy podmiot liryczny będzie kiedyś jeszcze umiał tak pojechać, padnie odpowiedź „Stopem? Ekspresówką? Chyba cię pogięło, koleś”. I otake Polske żeśmy walczyly.