Szanowny Panie Marszałku,
Dziękuję za list skierowany m.in. do mnie. Nie gniewam się za złośliwe intencje towarzyszące określeniu „wykształciuch”. Gdy Louis Leroy wymyślił słowo „impresjonizm”, też chodziło mu o skrytykowanie kumpli Moneta, ale ci przyjęli tę etykietkę – i jeśli dziś pamiętamy Leroya, to właśnie jako „tego faceta na el, który chciał być pogromcą impresjonistów”.
Owszem, jestem wykształciuchem. Pochodzę z rodziny inteligenckiej i odebrałem uniwersyteckie wykształcenie, ale zerwałem z etosem inteligencji. Jak trafnie Pan to podsumował, uważam że jest on „beznadziejnie nieprzystosowany” do kapitalistycznej III Rzeczpospolitej.
Myli się Pan jednak twierdząc, że odrzucając inteligenckie korzenie, znalazłem się w „aksjologicznej próżni”. Przyjąłem po prostu aksjologię europejskiej klasy średniej. Ta grupa społeczna ma w swoim dorobku coś nieskończenie lepszego od inteligenckich przegranych powstań i mętnych poematów – stworzyła Unię Europejską, najfajniejsze imperium w dziejach ludzkości, dzięki któremu całe pokolenia zaznały bezprecedensowego pokoju i dobrobytu.
Sam Pan sobie zresztą przeczy podkreślając, że w aksjologii wykształciucha wysoko ceniony jest sukces (to w końcu mówimy o pustce aksjologicznej czy po prostu o aksjologii innej niż inteligencka?). Rozumiemy jednak pojęcie „sukcesu” inaczej, pozwolę sobie wyjaśnić tę różnicę.
Dla wykształciucha sukcesem jest załatwienie jakiejś sprawy od początku do konca. Dla inteligenta takiego jak Pan, sukcesem jest poniesienie porażki z odpowiednio nadętą miną oraz wymyślenie barwnego usprawiedliwienia. Powiedzmy, jako wykształciuch oceniam ministra Polaczka jako nieudacznika za jego kompromitację w sprawie autostrad A1 i A2. Dla Pana to człowiek sukcesu, bo udało mu się wymyślić usprawiedliwienie (nie przewidział otóż biedaczek, że tak bardzo zdrożeją usługi budowlane).
Tak samo różnimy się w ocenie Pańskich partyjnych kolegów odpowiadających za Eureko, Rospudę, ekstradycję Mazura, szczyt w Brukseli czy ostatnią wojnę dorszową. Kiedy Pan pisze, że Pańska partia „usuwa bariery”, to chodzi Panu znów o znaczenie inteligenckie – że chcieliście, nie wyszło, ale to przecież nie Wasza wina.
Panie Marszałku, jak Pan trafnie zauważył w liście, życie wykształciucha w 3RP jest ciężkie. Błędnie Pan jednak diagnozuje to, co nam najbardziej przeszkadza. „Bariery układów” to drugorzędna sprawa, naprawdę nie każdy biznes robi się z państwem. Wie Pan, co najbardziej zatruwa życie wykształciuchowi?
Samorządowiec, który nie umie zorganizować przetargu na budowę mostu, w związku z czym wykształciuch kawał życia spędza w korkach. Fachowiec, który nie dotrzymał terminu i nie zmieścił się w kosztorysie. Adwokat, który przegrał sprawę przez głupie przeoczenie. Miernota, która by wygryźć lepszego konkurenta, wyjęła haka ze spleśniałej teczki.
Tuszę, że rozpoznał Pan na powyższej liście swoich partyjnych kolegów. Jeśli nie, to proponuję wybrać się z suką Sabą na spacer po warszawskim Moście Północnym, a niechybnie zrozumie Pan, dlaczego 21 października zacisnę zęby i zagłosuję, byle tylko odsunąć Was od władzy na dobre.
Z okazji wyborów uruchomił Pan swojego bloga, który na razie składa się z jednej notki – listu do mnie – za to w dwóch egzemplarzach. Coś ktoś źle kliknął i się dwa razy wysłało. Nie wątpię, że odpowiedzialna za to osoba z Pańskiego sztabu jakoś to Panu usprawiedliwiła.
Z całego serca życzę dalszych sukcesów w sensie inteligenckim.
Obserwuj RSS dla wpisu.