Moja admiracja dla grupy Bloodhound Gang to chyba najlepszy dowód na to, jak bardzo jestem ogólnie niedojrzały. Cieszy mnie przynajmniej to, że Bloodhound Gang nie śpiewa po polsku, więc w zasadzie bez wyrzutów sumienia mogę ich słuchać wioząc dzieci do szkoły, a cóż lepiej budzi wymęczonego ojca rodziny od ”The Ballad of Chasey Laine”, ”Foxtrot Uniform Charlie Kilo” czy też ich najnowszego hiciora, "Screwing You On The Beach At Night". "Bad Touch" z rewelacyjnym nawiązaniem z "Z Archiwum X" to zaś temat sam dla siebie. Czegóż ja bym słuchał w samochodzie, gdybym był amerykańskim tatusiem? Francuskiego hip-hopu?
Jak mnie kiedyś trafnie podsumował Michał R. Wiśniewski, cierpię na
silny Postmodern Stress Disorder. No tak już mam,
rzeczywiście. ”I’m more tongue in cheek than a lesbo orgy”, jak to
ładnie podsumowuje tekst jednek z piosenek Bloodhound Gang. Wszystko wolę mieć w ujęte w ironiczny cudzysłów. Dlatego oczywiście moją ulubioną piosenką taneczną klasy umcyk-umcyk jest piosenka pod tytułem "Umcyk Umcyk", co na angielski przekłada się na "Uhn Tiss Uhn Tiss Uhn Tiss".
Tuszę, że każdy bywalec mojego bloga doskonale zna cytat z Umberto Eco o Barbarze Cartland (a jak nie zna, to niech się nie przyznaje i sobie po cichu wygugla). Cytat ten doskonale opisuje sytuację PMSD, potrzeby brania wszystkiego w ironiczne nawiasy i cudzysłowy.
Domyślam się, że po postmodernizmie będzie musiało nadejść coś następnego, co zaneguje estetykę i ideologę tej epoki. Za cholerę nie umiem jednak sobie wyobrazić argumentów, które mogłyby mnie nawrócić. Ale pewnie tak samo było gazylion lat temu z jakimś romantyzmem i pozytywizmem – to nie jest tak, że ktoś kogoś nawracał, tylko po prostu po jakimś czasie zwolennicy odchodzącej w przeszłość epoki wymierali, do grobowej deski wierny zasadom swojego jedynie słusznego apsikizmu.
Obserwuj RSS dla wpisu.