Ceremonię potlaczu zaobserwowali w XIX wieku biali misjonarze u Indian Kwakwaka’waka. Indianie obdarowywali się prezentami, które potem niszczyli. Antropolodzy sformułowali tyle wyjaśnień tego zjawiska, że można by nimi wypełnić bibliotekę na stacji Solaris. Badacze amerykańscy starali się racjonalizować potlacz pokazując go jako zamiennik wolnego rynku i mechanizmów wyłaniania liderów, autorzy europejscy twierdzili, że potlacz pokazuje, że homo wcale nie jest taki znowu bardzo sapiens, jak to sam sobie wmówił. Marcel Mauss pokazał w latach 20., że ceremonie podobne do potlaczu występują również wśród innych prymitywnych społeczeństw na całym świecie, a także że znano je również w Europie. Georges Bataille rozwijał tę myśl twierdząc, że istnienie takich ceremonii świadczy o tym, że nadmiar bogactwa rani ludzi bardziej niż jego niedostatek.
Wszystkim blogowiczom serdecznie życzę osiąnięcia takiego nadmiaru bogactwa, po którym człowiek nie wybucha już serdecznym śmiechem czytając powyższe zdanie. Większość z nas będzie celebrować potlacz według rytuału plemienia Bolanda zamieszkującego dorzecze rzeki Vees-Whaa. Jest dość podobny do rytuału Kwakwaka’waka, co może się wiązać z bolandzkim zamiłowaniem do kaczek (zwłaszcza z jabłkami). Plemię Bolanda też urządza potlacz w grudniu, kiedy noc jest najczarniejsza, dzień najkrótszy a świat dookoła najbardziej przerażający. I też w dorzeczu Vees-Whaa podczas tej ceremonii hołubi się dzieci, które mają z niej najwięcej zabawy. Wesołego Potlaczu dla dzieci dużych i małych!
Obserwuj RSS dla wpisu.