Jeszcze raz przypomnę, dlaczego uważam, że mundurki to idiotyzm. Argumenty zwolenników mundurków sprowadzają się do kilku punktów. Każdy z nich z osobna nie wytrzymuje analizy.
Argument pierwszy: bezpieczeństwo. Łatwiej będzie wytropić obcego nastolatka na terenie gimnazjum, a więc trudniej będzie przenikać dealerom narkotyków.
Refutacja: Pomijając już to, że założenie, że dealer to na pewno ktoś spoza szkoły, jest głupie, no to po prostu popatrzcie na podwórko przed szkołą. Teraz, w grudniu. Jak odgadniecie, które dziecko pod zimową kurtką ma mundurek? Całe to „zwiększenie bezpieczeństwa” ma więc dotyczyć tych kilku ciepłych majowych i wrześniowych dni, kiedy dzieci nie mają na sobie wierzchniego okrycia?
Argument drugi: niwelowanie różnic społecznych. Wszystkie dzieci będą ubrane jednakowo, a więc nie będzie widać, które mają ciuchy z secondhandu.
Refutacja: W większości szkół ustalono, że „mundurek” sprowadzać się będzie do jednej koszulki czy bezrękawnika. Innymi słowy, do tego, co się mieści w limicie cenowym trzech dych z groszami. U mnie na wywiadówkach za bardziej fikuśnymi rozwiązaniami opowiadały się wyłącznie wyfiokowane mamuśki ewidentnie z górnego decyla dochodów, które pranie i prasowanie tego idiotyzmu zleciłyby służącym. Na bardziej rozbudowane mundurki nie zgadzają się właśnie rodziny mniej zarabiające.
W efekcie mamy więc jedną koszulkę czy kamizeleczkę – ale różnice w stroju dalej są ewidentne, bo inne będą spodnie, spódnice, buty, koszule, kurtki itd. A i tak dla dzieci ważniejszym elementem różnicowania są markowe piórniki, wspomnienia z wakacji, samochody rodziców czy – przebój ostatnich czasów – „czy grałeś już w Wiedźmina”.
Argument trzeci: gołe pępki. Młodzież teraz, pani kochana, się tak nieprzyzwoicie ubiera, że to sodoma i gomora, potrzebujemy mundurków, żeby temu zapobiec.
Refutacja: „Gołych pępków” szkoła może zakazywać i bez tego. „Od zawsze” w regulaminach szkół istnieją zapisy zakazujące przesady w ubieraniu się. Nie da się ich egzekwować? A mundurki się da? Albo ktoś wierzy w egzekwowalność takich zakazów – no to niech się domaga egzekwowania już istniejących – albo nie wierzy, ale wtedy w mundurki też nie powinien wierzyć, prawda?
Quasi-argument, będący tak naprawdę nieporozumieniem: Niektóre dzieci i niektórzy rodzice tego chcą.
Refutacja: A kto im broni? Chodzi przecież tylko o to, żeby nie zmuszać tych, którzy tego NIE chcą.
Jak widać powyższego, żaden argument zwolenników mundurków nie trzyma się kupy. Jeśli jakiś pominąłem, proszę przytoczyć, ale śledzę te dyskusje z wielkim zaangażowaniem od początku, wydaje mi się więc, że ta lista jest kompletna.
Obserwuj RSS dla wpisu.