Mikołaj przyniósł mi prezent moich marzeń – uważni czytelnicy mojego bloga łatwo zgadną, co to było, dla ułatwienia dodam, że na pudełku jest napis „running time approx 8874 minutes”. Prezent sprawił, że święta spędziłem dumając nad jednym z moich pięciu ulubionych słów w języku angielskim, które brzmi „spooky”.
Chyba nie ma w języku polskim żadnego odpowiednika „spooky”, który nadawałby się do wykorzystania 1:1, bez znajmości kontekstu? W kontekstach, jakie mi zwykle najbardziej odpowiadają – i z pewnością w kontekście pudełka spod choinki – właściwe będzie słowo „niesamowity”. „Spooky stories” to niewątpliwie „historie niesamowite”.
Czy jednak dzisiejszy odcinek cyklu poświęcony jest piosence o miłości do „niesamowitego chłopczyka”? Wprawdzie porównany jest tu do ducha nawiedzającego sny podmiotki lirycznej, ale jednak przede wszystkim chłopczyk jest „spooky”, bo nieustannie czymś biedaczkę zaskakuje, na przykład podczas znakomicie się rozkręcającego wieczoru proponuje porzucenie zabawy i udanie się do kina.
Wiedziałbym mniej więcej, na co do kina powinien podmiotkę liryczną zaciągnąć ktoś, kto dzisiaj miałby być godzien miana „spooky”, ale co to mogło być w latach 60.? Pewnie co innego w 1962, co innego w 1968, ale wobec tej piosenki jestem bezradny. Z którego ona w ogóle jest roku? Znam jeszcze drugą wersję zespołu The Zombies (który bardzo lubię za samą nazwę) – w tej wersji tekst jest zmieniony i opowiada tę samą historię z punktu widzenia drugiej osoby. Wtedy okazuje się, że to właśnie chłopiec jest całkiem normalny, a dziwnie to się zachowuje „spooky little girl like you”. Ale na dobrą sprawę ja nawet nie wiem, kto kogo coveruje: gugiel i wiki są zasakująco mało pomocne.
Czyżby ktoś celowo zacierał ślady? That would be spooky, ale dręczące mnie marzenie o zmaszapowaniu tych dwóch piosenek (plus podkręceniu ich do jakichś 130 bepeemów i wzmocneniu rytmu) już jest chyba tylko creepy…
Obserwuj RSS dla wpisu.