Polacy mają najkrótsze penisy w Europie, ujawnia „Dziennik”. Kudosy za ten marteriał. Przecież to tak naprawdę wszystko tłumaczy – a w szczególności wyjątkową nerwową reakcję naszej nacji na wszelką krytykę. Niedawno przy okazji dyskusji o „Fucking Amal” Miss.Take zadał retoryczne pytanie o to, czy w Polsce można by zrobić film o tytule „Fucking Bolanda”. Dla Skandynawa kpina z jego kraju to drobiazg – przypomnijmy wszystkie przekomiczne „Dansk Javlar!” i „Solerod fascister” w filmach mojego ukochanego Larsa von Triera! Kto ma dwudziestopięciocentymetrowego lustratora, ten nie musi się dowartościowywać nacjonalizmem. Za to Polak wiecznie zachowuje się jak bohater znanego dowcipu Andrzeja Mleczki, „niemniej jednak pochodzę z ojczyzny Bońka i papieża”.
Ostatnio – pod wpływem dyskusji o Grossie – odświeżyłem sobie „Maus” Spiegelmana, arcydzieło w Polsce znane głównie z tego, że oto kolejny żydowski antypolonista zniesławił nas tym, że Polacy to w jego komiksie świnie. Uświadomiłem sobie, że histeria byłaby u nas identyczna, gdyby akurat wybrano dla nas inne zwierzątka.
Amerykanie w tym komiksie to psy – wyobrażacie sobie te nagłówki w „Naszym Dzienniku”, „żydowski komiks pokazuje Polaków jako psy”? Skandynawowie to naiwne, głupawe łosie (a może jelenie? ja się w sumie nie znam na przyrodzie). Wyobrażacie sobie te nagłówki, „żydowski komiks o głupich Polakach”? Niemcy to koty, których apetyt na myszy (czyli Żydów) pokazany jest jako źródło Holocaustu. Wyobrażacie sobie te nagłówki „żydowski komiks obarcza Polaków odpowiedzialnością za Holocaust”? I wreszcie główny bohater tego komiksu – Władek Spiegelman, ocalony z Holocaustu ojciec autora – to postać tak chciwa, skąpa i ogólnie antypatyczna, że gdyby pokazano go jako Polaka, mielibyśmy nagłówki „żydowski komiks o Polakach jako chciwych, skąpych i ogólnie antypatycznych szkodnikach”.
W komiksie mamy tylko jeden przykład sytuacji, w której autor explicite deklaruje złośliwą intencję wyboru danego zwierzęcia – to Francuzi. Żona Spiegelmana, urodzona we Francji Francoise Mouly sugeruje, że Francuzi mogliby być uroczymi króliczkami. „Pomyśl o francuskim antysemityzmie!” – odpowiada alter ego autora i rysuje Francuzów jako ohydne żaby.
Czy ktoś we Francji protestował? Nie sądzę. Tylko my mamy skłonność do głosowania na żałosne indywidua, którym tylko okrzyki o „czterdziestomilinowym narodzie” mogą rekompensować kompleksy.
Obserwuj RSS dla wpisu.