No i wyjaśniło się, jak to się stało, że publicysta Terlikowski wiedział o kolejnej seksaferze w Kościele zanim jeszcze gruchnął blockbuster w „Dużym Formacie”. Materiał już rok temu był w redakcji „Rzeczpospolitej”, ale jego druk zablokowali redaktorzy Piotr Gabryel i Paweł Lisicki. Na łamach serwisu Presserwis przeczytałem ich głupkowate tłumaczenia: „Nie chcieliśmy, by przypięto nam łatkę, że specjalizujemy się w ujawnianiu przypadków molestowania w Kościele – tłumaczy Paweł Lisicki”.
Obaj dobrali się jak w korcu maku. Piotr Gabryel wstąpił do PZPR w momencie, w którym każdy uczciwy człowiek w Polsce wstępował do tej partii – w roku 1980. Od 1982 współpracował z tygodnikiem „Wprost”. W 1990 roku – wstrząśnięty ujawnionymi na ostatnim zjeździe totalitarnymi praktykami PZPR – wystąpił z tej partii i został zastępcą naczelnego „Wprost” a w 2007 dochrapał się nawet naczelnego.
Tygodnik „Wprost” zawsze słynął z tego, że ma zadziwiająco dobrze poinformowanych dziennikarzy jak np. redaktor Dorota Kania. Gdy władzę w Polsce objęli bracia Kaczyńscy, tygodnik „Wprost” był jednym z filarów medialnego wsparcia reżimu moralnego odrodzenia Polski, razem z przechwyconymi mediami publicznymi i „Rzeczpospolitą”, gdzie szybko znalazł się pierwszy bohater tej blogonotki.
Czas na drugiego bohatera. Paweł Lisicki, czołowy eseista „Frondy”, autor wielu wnikliwych esejów zachowawczo – konserwatywno – katolicko – chrześcijańsko – patriotyczno – nacjonalistyczo prawicowych. Gdy oligarcha Sołowow planował uruchomienie kaczystowskiego dziennika, Lisickiemu powierzono tę misję. Kaczyści jednak w końcu doszli do wniosku, że zamiast budować coś od zera, łatwiej będzie po prostu położyć łapy na jakimś dzienniku już wychodzącym, jak drzewiej na „Expressie Wieczornym”.
Gdy kaczyści przechwycili „Rzeczpospolitą”, skierowali do niej tuza katolicko-katolickiej intelektualistyki, Pawła Lisickiego i asa dziennikarstwa służbowo-śledzczego, Piotra Gabryela. Działacz PZPR i katonacjokonserwoprawicowiec. Pokolenie Ordynackiej i pokolenie JP2. Ogień i woda. Profesor Bender i profesor Wolniewicz.
Panowie, brzydzę się wami. Nie mówimy tu w końcu o tuszowaniu jakichś politycznych machinacji czy nawet afer korupcyjnych. Mówimy o tuszowaniu naprawdę strasznych rzeczy. Nawet jak na ludzi, który wybrali karierę zawodowego podczepiaczacza się pod politycznych mocodawców, przekroczyliście pewną granicę. Panie Terlikowski, pan o tym wiedziałeś wcześniej i milczałeś, a teraz pan piszesz „ta sprawa jest kolejnym testem prawdy i wierności Ewangelii, którego polski Kościół może nie zdać”? Pan se odpal Pismo Święte online, naciśnij pan japko/f (czy co pan tam masz na swoim komputerze) i przegrepuj pod ciągiem znaków „faryze”, bo co ja się będę wysilał z własnym komentarzem, skoro takich obłudnych świętoszków obśmiano dwa tysiące lat temu.
Obserwuj RSS dla wpisu.