Myślałem o zrobieniu jakiejś notki primaaprilisowej, ale jestem zanadto uchachany realnymi niusami, żeby się wysilać. To odwieczny problem Bolandy: rzeczywistość tutaj zawsze prześcignie dowcip.
Okazało się więc, że minister Ziobro – ten pan, który już nigdy nie ukradnie radia samochodowego – tworzył na swoim służbowym laptopie scenariusze widowisk z cyklu „Dzielny minister walczy z przestępczością”. Kiedy to wyszło na jaw oznajmił, że to nie on był ich autorem, tylko jego słynna przyjaciółka Pati Koti, która te scenariusze pisała po prostu z wdzięczności.
„To maszyna, którą wypożyczyło ministerstwo szefowi resortu dokładnie na tej samej zasadzie, jak udostępnia mu papier i długopisy. Czy ktoś robiłby aferę, gdybym komuś użyczył długopisu?” – broni się minister na łamach „Rzeczpospolitej” i jest to najgłupsza linia obrony od czasu rywinowego „po prostu byłem pijany”.
Laptop, panie ministrze, to sprzęt kosztujący kilka tysięcy złotych. Sytuacja, w której urzędnik nieodpłatnie wypożycza swoim kolesiom państwowy sprzęt takiej wartości, jak najbardziej zasługuje na „robienie afery”. Skoro dla pana ta sytuacja jest normalna, to ciśnie mi się na klawiaturę pytanie: co jeszcze pan zajumał z ministerstwa celem robienia prezentów swoim przyjaciółkom? Służbowy telewizor? Służbowy samochód? Dywan? Porcelanową zastawę? Czy wypełnił pan PIT-8C w związku ze świadczeniem w naturze Pati Koti?
Nie wiem, czy upieranie się przy tej linii obrony jest rozsądne. Może lepiej byłoby się po prostu przyznać do tego, że po prostu nie umiał pan powstrzymać swojego obsesyjno-kompulsywnego parcia na media? Mam szczerą nadzieję, że upieranie się przy głupiej linii obrony zaprowadzi pana tam, gdzie to samo zaprowadziło Rywina.
Nie zdążyłem się skończyć śmiać z dowcipu o ministrze i blondynce, kiedy gruchnął kolejny primaaprilsowy żart: ojciec Rydzyk odciął się od Kaczyńskiego. Będzie teraz montował coś nowego na prawo od PiS. W całym tym zamieszaniu o traktat wielu ludzi doszukiwało się jakiegoś niebywale genialnego zamysłu strategicznego, nie potrafiąc tego wytłumaczyć po prostu i banalnie skutkami bezmyślnego zacietrzewienia się Kaczyńskich. Przedtem robiono ten sam błąd z innym prawicowym geniuszem – Krzaklewskim, a jeszcze przedtem z Wałęsą.
A przecież do opisywania całej tej prawicowej menażerii w zupełności wystarcza brzytwa Hanlona.
Obserwuj RSS dla wpisu.