W debacie aborcyjnej najbardziej obrzydliwe dla mnie jest to, że prawicowych publicystów takich jak Wildstein, Terlikowski czy Magierowski ten problem nie dotyczy. Nie w takim sensie, że są mężczyznami, ale w takim, że gdyby jakaś wpadka przydarzyła się ich 14-letniej córce, to przecież całą sprawę można by dyskretnie załatwić u naszych południowych czy zachodnich sąsiadów. Dziennikarza ogólnopolskiego medium po prostu stać na weekendowy wypad z córką do Pragi czy Berlina.
To jest właśnie powód, który pozwala im strugać bezkompromisowych dżihadystów armii Jana Pawła Drugiego. Ustawa aborcyjna to problem tych wszystkich kobiet, dla których wysupłanie paru stówek byłoby problemem, więc jeśli padną ofiarą gwałtu albo będzie im groziło odklejenie siatkówki, to będą musiały biegać z wywieszonym językiem i zbierać kwity od Annasza i Kajfasza, żeby na koniec jeszcze usłyszeć od uchachanego redaktora Magierowskiego „za późno, spóźniłaś się o jeden dzień, nierządnico”.
Powiedzmy wreszcie prawdę: aborcja w Polsce jest dostępna na życzenie, tyle że nie dla wszystkich. Nie ma do niej dostępu większość płacących haracz zwany abonamentem, dzięki któremu prawicowi publicyści od czasów Walendziaka mają nieograniczony dostęp do koryta.
Sprawa 14-letniej Agaty pokazuje jasno, że powinny mieć do niej dostępu także i te kobiety, dla których te parę stówek jest problemem. Jak tonący brzytwy, prawacy uczepili się tego, że ciąża 14-latki podobno nie pochodzi z gwałtu, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie – owszem, zwyczajowo przyjęło się mówić o trzech wyjątkach dopuszczonych w naszej faszystowskiej ustawie antyaborcyjnej, „zagrożenie życia i zdrowia – płód upośledzony – gwałt”, ale to zawsze był skrót myślowy. Dosłowne sformułowanie nie mówi o gwałcie, mówi o „ciąży powstałej w wyniku czynu zabronionego”; w przypadku 14-latki zaświadcza o tym sama jej metryka.
Kolega Terlikowski wznosi się na wyżyny sarkazmu dziwując się, jak można wywierać na kogoś presję przez obdarowywanie go książką i prezentami. Cóż, mam w takim razie dla Ciebie gościu książkę i prezent.
Obserwuj RSS dla wpisu.