Dziś miałem tak zwane fachowo omawianie, a więc musiałem przeczytać „Gazetę” od deski do deski (oraz prasę konkurencyjną). W związku z czym przeczytałem też sport, który normalnie pomijam i pochwaliłem na kolegium redaktora Steca za tekst, który wydawał mi się parodią typowych napuszonych analiz sportowych, z których sam tu już sobie robiłem jaja – że mianowicie Leo ma genialny plan, Apoloniusz Wymiętolas przejdzie na miejsce Arkadiusza Przygłupasa, w związku z tym teraz to już na pewno mamy szansę. Stec w dzisiejszej „Gazecie” napisał taką analizę na temat meczu z San Marino.
Czuję się w tej tematyce na tyle niepewnie, że gdy już powiedziałem, że to fajny dowcip, taka parodia, no wiecie, to spojrzałem bezradnie po kolegium czekając, aż ktoś mi powie, że to jednak było na serio. Nikt nie podjął tematu, więc uznałem, że zrozumiałem dowcip.
Ale żem se kliknął na komentarze pod artykułem na forum i co ja widzę? Albo portalowi komentatorzy podchwycili konwencję Steca i udają z kolei ludzi podejmujących na serio dyskusję (dla sparodiowania typowych kibicowskich pogaduszek), albo podjęli dyskusję, bo nie zrozumieli dowcipu… albo to nie był dowcip? Stykając się z futbolem od mundialu do omawiania, nigdy za tym nie mogę nadążyć.
Prywatnie pałam do San Marino szaloną sympatią choćby ze względu na ich wieloletnie tradycje silnej lewicy – jakby ktoś miał do sprzedania sanmariniański szalik, to mógłbym nim wymachiwać wrzeszcząc „naprzód, najstarsza republiko Europy”, czy co tam się na meczach wrzeszczy.
Obserwuj RSS dla wpisu.