Nie myślałem nigdy, że przyjdzie mi bronić rządu Tuska przed własną „Gazetą”, ale krytyczny tekst Andrzeja Kublika o ministrze Grabarczyku wydał mi się słabo zriserczowany.
Kublik zarzuca Grabarczykowi, że przez pierwszy rok urzędowania podpisał umowy na zaledwie „niespełna 210 km, włączając w to obwodnicę Wrocławia”. Pomijając już to, że jak dodać wszystkie odcinki (A1+A2+A8)wychodzi trochę więcej niż 210, a nie „niespełna”, to przecież na litość boską 211 kilometrów w ciągu jednego roku to jest rekord na ziemiach polskich.
Najlepszym ministrem od budowy autostrad był dotąd Marek Pol – ale on zbudował 269 kilometrów w ciągu całej kadencji. Już teraz wiadomo, że Grabarczyk przelicytuje dorobek Pola, o ile tylko porządzi jeszcze przez parę miesięcy.
Podsumowanie przez Kublika budowy dróg ekspresowych zdaniem „Na swoje konto obecny rząd może na razie zapisać tylko umowę na 14 km drogi ekspresowej S7 z Elbląga do Pasłęka” to po prostu wprowadzanie czytelników w błąd. Może Kublik pomija drogi S3 (28 km), S5/S10 (32 km), S6 (16 km) i S11 (11 km), bo warszawskiemu kierowcy nic po nich?
Ale nawet warszawiak doceni wschodnią obwodnicę Krakowa S7 (tylko 3 km, na pewnych trasach przynoszące jednak ogromną oszczędność czasową), a już na pewno obwodnicę Bielska-Białej S1/S69 (12 km). Obie te drogi skrócą nam podróże w góry. A Warszawiak, który w góry nie jeździ, doceni chyba rozpoczęcie budowy warszawskiej obwodnicy – 10 km drogi S8.
W roku 2008 podpisano umowę na budowę 211 km autostrad i 122 km dróg ekspresowych. Odpowiednie wartości dla roku 2007 to 55 km autostrad i 97 km dróg ekspresowych. Gdyby to była – jak pisał Kublik – „najbardziej spektakularna porażka rząd Tuska po pierwszym roku działalności”, to byłby to najlepszy rząd w dziejach Trzeciej Er Pe.
Obserwuj RSS dla wpisu.