Dwa ostatnie niusy o politykach PiS ubawiły mnie tak bardzo, że jednak poświęcę im blogonotkę.
A więc po pierwsze, Jarosław Kaczyński – człowiek w opozycji odgrywający do tego stopnia marginalną, że komunie nie chciało się go nawet internować – oskarżył o tchórzostwo człowieka, który odsiedział przeszło cztery lata z siedmioletniego wyroku za działalność antykomunistyczną.
Po drugie zaś, posłowie PiS Karol Karski i Łukasz Zbonikowski zostali poddani okrutnym represjom ze strony obsługi pięciogwiazdkowego hotelu na eurobolszewickim Cyprze. Hotelarze twierdzą, że posłowie poszli w ślady swojej partyjnej koleżanki, posłanki Kruk i bawili się troszkę zbyt swobodnie.
Oczywiście, głęboko wierzę w wersję przedstawioną przez posła Karskiego – nie dość, że w ogóle nie demolowali żadnych wózków golfowych, to jeszcze to nie były wózki golfowe, tylko „coś w rodzaju meleksa”.
Jak można nie wierzyć Karskiemu? Wszak na długo przed tym, jak Michnik z Niesiołowskim sprzedali wolną Polskę w Magdalence, Karol Karski rozpoczął swoją działalność w ruchu prawdziwie patriotycznym, służącym odrodzeniu narodowemu. Z listy Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego został w 1988 roku radnym. Po 1991 roku działał zaś w ramach Porozumienia Centrum – organizacji, która równie radykalnie jak PRON zwalczała antypolską działalność Lecha Wałęsy.
Jako radny Porozumienia Centrum Karol Karski odniósł wielki sukces na polu dekomunizacji Żoliborza – udało mu się zlikwidować kinoteatr Akademii Ruchu „Tęcza”. Nie po to Jarosław działał w podziemiu, żeby żoliborskie uliczki brukał swoją obecnością osobnik o jednoznacznie antypolskim nazwisku „Żwirblis”.
Opozycyjny dorobek posła Łukasza Zbonikowskiego też imponuje. Przyszedł na świat w roku 1978. Kiedy Michnik z Niesiołowskim wylegiwali się na swoich luksusowych pryczach, przyszły działacz PiS śmiało rzucał chuncie Charuzelskiego swoje stanowcze „gu gu” a nawet „be be”.
Cieszę się, że mamy jeszcze w Polsce prawdziwie obiektywne media, gotowe bronić dobrego imienia dzielnych polskich prawicowo antykomunistycznych polityków przed intrygami hotelarzy, za którymi stoją wiadome ośrodki będące wodą na określone kręgi. Jak donosi „Rzeczpospolita”, Jarosław Kaczyński przedstawił niezbite dowody niewinności posła Karskiego: „To jest wykształcony człowiek z Uniwersytetu Warszawskiego i uważam, że to jest jednak bardzo mało prawdopodobne”.
Niedowiarkom poseł Karski zaś rzuca prosto w twarz argument nie do odparcia: „takie sytuacje się zdarzają – kiedyś w Rosji kazano mu zapłacić za rzekomo zgubiony ręcznik”. Tym mnie przekonał. Kto może być bardziej wiarygodny od antykomunisty z PRON?
Obserwuj RSS dla wpisu.