W ramach riserczu do pewnego dużoformatowego materiału zetknąłem się z wietnamskim określeniem „vo duyen”. Dwujęzyczni Wietnamczycy wtrącają je do angielskiego, francuskiego lub polskiego, bo brakuje im w europejskich językach dobrego odpowiednika.
Z kontekstu wynika, że to określenie jest obraźliwe i potrafi wywołać flejma. Uwielbiam poznawanie obelg w językach, których tak poza tym nie znam, więc zacząłem intensywnie guglać w poszukiwaniu przykładów stosowania „vo duyen” przez nejtiwów.
Doguglałem się nawet forum, na którym ktoś wreszcie zadał kluczowe pytanie „What is vo duyen in English?” i dostał serię odpowiedzi. Przykładowe zdanie: „Tôi nghĩ tôi thật vô duyên nên vẫn còn ở giá” – „myślę, że brak mi szczęścia w miłości, dlatego wciąż jestem samotny”. Przekład dosłowny: „brak szczęścia” lub „brak miłości”, ale jednocześnie najbliższym angielskim odpowiednikiem ma być „lame” albo „uncool, uncute, annoying and not funny at all”.
„Vo duyen” to może być coś, czym chłopak skompromitował się w oczach rodziców narzeczonej, a w Polsce może to być po prostu nieznajomość naszych skomplikowanych reguł określających do kogo możemy mówić per „ty”. Albo po prostu głośne beknięcie.
Na podstawie tych poszukiwań zacząłem chyba instynktownie wyczuwać semantykę „vo duyen” – to obciach, tandeta, wieśniactwo, „Gwiazdy śpiewają na lodzie”, Salon24, Doda Elektroda, Grzegorz Skawiński, Nasza Klasa, Gadu-Gadu, Linux, dwudziestoletni mercedes, fajans, pokolenie JP2, faux pas, siara, Asus Eee PC, Big Brother, krap, telewizja publiczna, Nokia, poruta, prawicowa interpunkcja, syf, konkurs audiotele, mówienie „proszę panią” i „wziąść”.
Moje lingwistyczne odkrycie przyszło w samą porę, bo właśnie z ogromnym niesmakiem natknąłem się na apele Barta, MRW i Czescjacka, żenująco żebrzących na swoich blogach o sms-y w konkusie na blogera roku.
Samo głosowanie w takich konkursach to już dla mnie obciach – ale zgłoszenie własnego bloga? Słowo „obciach” wydawało mi się tutaj zbyt słabe. A jednocześnie szacunek do wspomnianych blogerów sprawiał, że nie chciałem ich spławić standardowo, jak byle Galbę z Katarynem. Ich apel o sms-a zasługuje na coś więcej, niż odpowiedź Wilq’a dla stowarzyszenia potworów „złowrogich mimo wszystko”.
No i już wiem – panowie, ten konkurs jest vo duyen. Jest przeznaczony dla vo duyen blogerów i uczestniczą w nim tylko blogonauci tak vo duyen, jak samo słowo „blogonauta”. Jak bardzo vo duyen musi być ktoś, kto zadaje sobie tyle trudu dla idiotycznej nadziei na wygranie skutera? SKUTERA?
Niniejszy blog nie bierze udziału w żadnym konkursie. Gdybym w ogóle *chciał* mieć skuter, to bym go sobie kupił.
Obserwuj RSS dla wpisu.