Pseudodziennikarze śpiewają cienko (aka NP 78)


Organizowałem właśnie imprezę z okazji, powiedzmy, 25 rocznicy premiery Macintosha. Demografia moich znajomych jest taka, że średnia wieku na sali była zbliżona do okrągłej czterdziestki, a ludzie w tym wieku lubią tańczyć przy nostalgicznych kawałkach z własnej młodości.
Zastanawiałem się, co by tu znaleźć, co nie należałoby do oklepanego żelaznego zestawu Rasputin/Dancing Queen/Kung Fu Fighting, ale jednocześnie byłoby osłuchane w porównywalnym stopniu. Coś, co moi goście rozpoznaliby od pierwszych dźwięków, ale bez skrzywienia się z niesmakiem, że na litość boską, ile można, jeszcze im to dźwięczy w uszach po sylwestrze.
I znalazłem! Utwór zespołu, który jako długowłosy pryszczaty nastolatek nienawidziłem z całą mocą daną mi przez Westermarcka. Nie słyszałem tej piosenki od lat, a kiedy teraz do niej podszedłem z godnym czterdziestolatka ironicznym dystansem, znalazłem ją całkiem strawną.
Teledysk zaś już zupełnie rozkłada – bohaterowie udają dziennikarzy z przyszłości, przygotowujących materiały o strajku personelu promów kosmicznych czy o skazaniu kogoś przez komputer sądowy na uwięzienie na karnym satelicie. Mimo to posługują się maszynami do pisania, teleksem i analogowymi telefonami stacjonarnymi, a ich pseudodziennikarskie pozy są sztuczne jak ci przezabawni statyści w programie Bronisław Wildstein Przedstawia.
Nie zaembedowałem teledysku, bo chcę dać drogim blogowiczom szansę na chwilę zastanowienia się, czy odgadnie o jaką piosenkę chodzi – zanim kliknie. A poza tym embedowanie zablokowano na żądanie chciwej korporacji Sony BMG, przeciw czemu Jarosław Lipszyc powinien wygłosić jakaś fascynującą przemowę.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.