Mam obrzydliwy zwyczaj grzebania ludziom w książkach. To silniejsze ode mnie, półka z książkami działa na mnie jak szyld baru na alkoholika.
Nie przepuszczę nawet postaciom fikcyjnym. W ramach dżanketu miałem możliwość połazić po wzniesionych ze sklejki w studiu domach kilku postaci z serialów produkcji ABC. Troszkę się pochichrałem odkrywszy podręcznik analizy matematycznej dla inżynierów na półce w salonie u Bree Van de Kamp, ale prawdziwą perełkę znalazłem w domu senatora Roberta McCallistera z serialu „Bracia i siostry”.
Wciśnięta przez scenografa między biografię Kissingera a „Jonathana Strange & Mr Norrella” stała książka „Toward Soviet America” Williama Z. Fostera, wydana w 1961 roku przez komisję ds działalności antyamerykańskiej.
Książkę w 1932 roku napisał ówczesny przywódca amerykańskiej partii komunistycznej. Z totalitarnymi politykami zawsze najciekawsze jest pytanie o to, do którego momentu jeszcze wierzyli w ideologię a od kiedy już tkwili tym siłą rozpędu.
Foster w 1932 roku w komunizm chyba jeszcze wierzył, bo w „Toward…” wyłożył wizję programu partii komunistycznej po rewolucji, która – jego zdaniem – nieuchronnie musiała wyniknąć z Wielkiego Kryzysu. Tę część, w której Foster pokazuje, jak robotnicy najpierw zostani obrabowani przez kryzys z oszczędności i mieszkań, a potem i z samej pracy, czyta się w dzisiejszych czasach z oczywistym zainteresowaniem.
Jako koneser porypanych utopii z zachwytem przeczytałem stosunkowo szczegółowy opis ustroju United Soviet States of America ze stolicą w Chicago, który Foster kreśli w ostatnim rozdziale. Zakładał, że burżuazyjne państwo zostanie zlikwidowane i zastąpione strukturą rad robotniczych (sowietów) – od szczebla gminnego aż po centralną radę ogólnoamerykańską.
Stalin porzucił tę ideę tworząc państwa komunistyczne po 1945 roku – odwrotnie niż to przewidywał Foster, demoludy utworzono właśnie przez przejęcie struktur dawnego państwa burżuazyjnego przez partię komunistyczną z zachowaniem formalnej ciągłości prawnej (komunistyczna cenzura w Polsce działała początkowo w oparciu o zamordystyczny dekret z 1938).
Sowiety rozumiane jako rady delegatów były wtedy martwe w samym Związku Radzieckim (dlatego nie lubię polskiego określenia „sowiecki”). Formalnie nie miały znaczenia już od roku 1922, co w 1936 podkreśliła konstytucja napisana przez Stalina, w której Rada Najwyższa (Wierchnyj Sowiet) nie grupowała już „delegatów robotniczych”, tylko przedstawicieli terytoriów i narodowości, całkiem jak w państwie burżuazyjnym. Ale tak naprawdę przestała mieć znaczenie latem 1918 roku, kiedy władza bolszewicka okrzepła na tyle, że mogła siłą eliminować inne partie w sowietach.
Utopia Fostera stała się więc sprzeczna z linią partyjną już w cztery lata później, dlatego amerykańscy komuniści zaczęli egzemplarze tej książki niszczyć – a na złość im wznowiła ją HUAC w roku 1961. Ciekawie byłoby prześledzić losy tego konkretnie egzemplarza, który po 48 latach wylądował w studiu Disneya w Burbank…
Obserwuj RSS dla wpisu.