Teksty o sporcie czytam tylko kiedy trafią na jedynkę albo na dwójkę. Dzisiaj na dwójce przeczytałem tekst o kimś, kto się nazywa Agnieszka Radwańska i jest, jak wynika z kontekstu, sławną tenisistką. Tekst stanowi komentarz do jakiejś dziwnej afery polegającej na tym, że – o ile dobrze to rozumiem – Agnieszka Radwańska odmówiła występu w imprezie, bo organizator imprezy nie spełnił jej wymagań finansowych.
Ale nie jestem pewien, czy dobrze to rozumiem, bo ja w ogóle słabo rozumiem sport jako taki. Akapit z ciągiem znaków „Trener-menedżer Radwański powinien milczeć albo publicznie wyznać, że tenis nie ma nic wspólnego z patriotyzmem. To biznes bez sentymentów. Startowe płaci się tenisowym gwiazdom nagminnie, choć nielegalnie” jest dla mnie do tego stopnia niepojęty, że aż zainspirował tę blogonotkę.
Znaczy, z zawodowym tenisem ma być pod tym względem jakoś inaczej niż z innymi zawodami? To jasne, że jeśli chce się mieć w spektaklu znanego aktora – trzeba zabulić. Jeśli chce się mieć dom według projektu znanego architekta – trzeba zabulić. Jeśli się chce mieć ciuch od znanego dizajnera – trzeba zabulić. Dlaczego znani teniściści mają występować za friko?
Naprawdę ludzie interesujący się sportem są do tego stopnia oderwani od życia, że im trzeba „wyznawać”, że zawodowy sport „nie ma nic wspólnego z patriotyzmem” i jest „biznesem bez sentymentów”? Trudno mi w to uwierzyć, ale jeśli tak, no to welcome to the desert of the real, d00dz. Ciekaw jestem tylko, czy autor tego emo-komentarza pisze swoje teksty za darmo, kierując się wyłącznie patriotyzmem.
Strasznie zaintrygowała mnie wzmianka o tym, że płacenie tenisiście za start w imprezie jest nielegalne. Znowu: nie interesuję się kompletnie sportem, więc nawet gdyby była jakaś Ustawa O Zawodzie Tenisisty, rzeczywiście delegalizująca start w zawodach w zamian za korzyść majątkową, to pewnie bym nawet o niej nie wiedział. Trochę na razie jednak nie wierzę w jej istnienie (url, plz?).
Najbardziej zaszokowało mnie zdanie, w którym autor niefrasobliwie pisze, że tenisistka „mogła dostać zastrzyk w obolałe plecy, ale bez "zachęty" ojciec wolał przedstawić zwolnienie lekarskie”. Czy ja dobrze rozumiem, że autor komentarza ma tenisistce za złe to, że wobec bólu pleców wolała się wykręcić zwolnieniem lekarskim, zamiast wziąć zastrzyk przeciwbólowy i przeciążać sobie organizm ignorując jego sygnały alarmowe? W dodatku za friko, w imię patriotyzmu?
Mam nadzieję, że ja po prostu czegoś tutaj fundamentalnie nie rozumiem i będę wdzięczny za wyjaśnienie. Czy kibice naprawde szczerze wierzą w to, że zawodowi sportowcy kierują się patriotyzmem a nie honorarium? Jeśli tak, to mam wreszcie dobrą odpowiedź na pytanie Steca o źródła pogardy do sportu.
Obserwuj RSS dla wpisu.