Śmierć Michaela Jacksona nie wzbudziła we mnie jakichś większych emocji – rzadko się zdarza, żebym tak konsekwentnie jakiejś gwiazdy pop po prostu i całkowicie nie lubił. Nie przemawia tu przeze mnie snobizm, bez bicia się przyznam, że lubię pojedyncze utwory Kylie Minogue i Britney Spears – ale dorobku Jacksona nie trawię bez wyjątku w całości.
Bardziej mnie już obeszła śmierć Farrah Fawcett, choćby dlatego, że – no cóż – byłem wtedy małym chłopcem. Oboje mają ze sobą coś wspólnego, co sprawia, że w tej notce zwrócę się z pytaniem do swoich czytelników.
Najsłynniejsze zdjęcia Jacksona i Farrah są w nienaturalny sposób błyszczące, jakby negatyw spryskano lakierem brokatowym. Gdyby takie zdjęcie niechcący mi wyszło moim amatorskim aparatem, uznałbym je za technicznie skopane i usiłowałbym te rozbłyski redukować manipulując suwaczkiem „highlights” w iPhoto.
Wygląda na to, że taki błyszczący sposób robienia zdjęć był jakąś standardową modą fotografowania celebrytów w latach 70. i 80. Na przykład zdjęcia Engelberta Humperdincka i Toma Sellecka w albumie o najbardziej kiczowatych przykładach urody męskiej z tamtej epoki, o którym tutaj kiedyś pisałem, też mają takie przesadzone hajlajty.
Jak wynikało to z różnych dyskusji, w gronie moich stałych komentatorów są ludzie pasjonujący się fotografią. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić przyczyny wzlotu i upadku mody na takie brokatowe zdjęcia? Jak to robili od strony technicznej? Czy jest taki filtr do Photoshopa, „cheesy 80’s publicity shoot”? A jak go nie ma, to czy można sztucznie to emulować bawiąc się jakimiś suwaczkami?
I co najważniejsze: co należy robić, żeby tego uniknąć?
Obserwuj RSS dla wpisu.