Brednie w „Rzeczpospolitej”

„Rzeczpospolita” opublikowała ostatnio dwa teksty publicystyczne. Jak przystało na prawicową publicystykę w „Rzeczpospolitej”, zawierają one pospolite brednie – już nawet nie chodzi o głupie opinie tylko o nieznajomość podstawowych faktów.
W tekście o narkotykach brednię mamy już w tytule (ale występuje też w tekście): „Z głodu narkotycznego nikt nie umarł”. To nieprawda. Rzeczywiście materiał dowodowy w tej kwestii jest słaby, bo tam, gdzie przestrzega się podstawowych procedur klinicznych – czyli w obrębie szeroko pojętej cywilizacji śmierci – osobom odpowiedzialnym za dopuszczenie do takiego zgonu groziłyby poważne nieprzyjemności. Więc nawet jeśli dopuszczą, to nie będą się potem chwalić publikacją w „Lancecie”.
Istnieją jednak udokumentowane przypadki narkomanów wtrąconych do więzienia w krajach opanowanych przez cywilizację życia, czyli duchownych pobratymców Bazaka i Matyszkowicza, tak jak oni przekonanych, że lepiej dopuścić by ktoś skonał w męczarniach, niż zgrzeszyć przeciwko zasadom monoteistycznego bóstwa. Dotyczy to przede wszystkim Iranu i USA.
Bazak i Matyszkowicz piszą – powołując się tutaj na autorytet swojego kościoła – że najlepszym rozwiązaniem wszystkich problemów z uzależnieniami jest abstynencja. Argument abstynencyjny motywowany autorytetem kościelnym to zjawisko nienowe, w ten sposób ideowym pobratymcom Bazaka i Matyszkowicza udało się przeforsować w USA alkoholową prohibicję.
Tak powstała infrastruktura przestępcza, która w następnych dekadach przestawiła się na narkotyki – to ona wylansowała „modę na narkomanię”, o której piszą autorzy tego tekstu. Ta moda zaczęła się jeszcze przed kontrkulturą („Reefer Madness”, film ostrzegający młodzież przed modą na marihuanę, nakręcono w 1936).
Błędny w warstwie faktograficznej jest też także inny głośny tekst z „Rzeczpospolitej”, ten Pospieszalskiego o lobby gejowskim propagującym szczepienia przed HPV. W różnych miejscach słusznie wyszydzono różne zawarte tam brednie, ale nie spotkałem się z kwestionowaniem fragmentu, w którym Pospieszalski ironicznie twierdzi, że nie zdarzają się interwencje policjantów aresztujących homoseksualistów za uprawianie seksu we własnym domu.
To nieprawda. W Europie wprawdzie od lat 70. ubiegłego stulecia takie sytuacje się już w zasadzie nie zdarzają, choć przypadki skazania Alana Turinga w 1952 z tego samego paragrafu, z którego wcześniej skazano Oskara Wilde, zawsze będą hańbić ideowych pobratymców Pospieszalskiego i Bazaka.
Jednak w USA, gdzie oddzielenie prawa powszechnego od religijnych zakazów wciąż jest dalekie od doskonałości, takie sytuacje wciąż mają miejsce. W 1998 roku na przedmieściach Houston policja – działając na podstawie donosu wścibskiego sąsiada – wtargnęła do mieszkania Johna Lawrence’a i aresztowała go i jego partnera za uprawianie sodomii.
Do niedawna w wielu stanach USA obowiązywały zakazy uprawiania seksu w niektórych pozycjach i konfiguracjach niezależnie od płci i stanu cywilnego partnerów. To się bowiem tak zaczyna, że najpierw różne Bazaki z Pospieszalskimi chcą zakazu parady równości – a potem się okazuje, że nawet heteroseksualne małżeństwo może się obawiać donosu na policję ze strony wścibskiej sąsiadki, która przez lornetkę wypatrzy nietypową pozycję w małżeńskiej sypialni.
W powyższej blogonotce pozwoliłem sobie spastiszować dwie ukochane metody polemiczne prawicy polskiej, obie występujące w cytowanych tekstach – przenoszenie polemiki na mniej lub bardziej naciąganych „ideowych pobratymców” opoenta oraz „zaczną od tego, to zaraz doprowadzą do śmego”. Ja też tak umiem, chłopaki.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.