Jak wiedzą o tym bywalcy mojego bloga, infrastruktura drogowa to moje hobby (niebawem specjalna notka z okazji otwarcia A4 do granicy!). Co za tym idzie, szlag mnie trafia gdy ktoś twierdzi, że obecny rząd nie buduje autostrad, albo że „budowa dróg idzie równie szparko jak za PiS-u”.
To ostatnie zdanie pochodzi z artykułu Witolda Gadomskiego krytykującego politykę rządu Tuska. Co do artykułu jako całości nie mam zdania – większości omawianych tam spraw nie śledzę nawet pobieżnie. Budowę drog jednak śledzę, więc odniosę się do akapitu, z którego pochodzi powyższe zdanie.
To po prostu nieprawda. Całe uzasadnienie Gadomskiego brzmi:„efekty widzimy, wjeżdżając do Polski od strony Niemiec czy Czech”. To absurdalny argument gdy chodzi o budowę dróg – tak to już jest, że kierowca efekty widzi dopiero po 3-4 latach.
Niedawno przecinano wstęgę na pierwszym odcinku wybudowanym przez PiS – maleńkim fragmencie A2 wchodzącym w skład zaimprowizowanej obwodnicy Strykowa. Ostatnie autostrady IV RP oddane do ruchu będą dopiero w przyszłym roku. Efekty rządów PO jako kierowcy na dobre zaczniemy oglądać w latach 2011-2013.
W tej chwili w Polsce buduje się 378 kilometrów autostrad (pomijam przebudowę A18, choć to jest dodatkowe 68 km, którymi można tanio podkręcić statystykę). W tej liczbie zaledwie 103 kilometry to zasługa rządów PiS.
Zasługa tym skromniejsza, że po pierwsze – bezsensowne pieniactwo ministra Polaczka sparaliżowało budowę 163 kilometrów A1 i A2 (więcej więc ujęli niż dodali!). A po drugie, PiS wybrał sobie ostatnie autostrady, które jeszcze można było wybudować prosto i tanio, bo biegną przez odludzia.
Zapewne z powodów czysto politycznych, PiS bał się tych odcinków, przy których z góry wiadomo, że nie może być tanio. Prowadziło to do takich absurdów, jak budowa odcinka Sośnica – Bełk z pominięciem węzła Sośnica. Węzeł potrafi kosztować tyle, co kilkadziesiąt kilometrów samej autostrady, więc zostawiając węzły następcom, można pozornie budować taniej, ale chyba tylko kaczysta się nabierze na coś takiego.
Ekspresówek nie chce mi się podliczać, ale wygląda to podobnie. Rządom PiS wprawdzie trochę zawdzięczamy (np. obwodnicę Wyszkowa i S7 między Warszawą a Radomiem), ale tutaj też PiS wykazywał żenujące kunktatorstwo tam, gdzie trzeba było podejmować trudne decyzje, czego smutnym przykładem obwodnica Warszawy.
Z pijarowego punktu widzenia Grabarczyk jest w złej sytuacji, bo dziennikarzy przymusem na plac budowy nie zapędzi. Zostaje mu tylko smętny argument „w tym roku podpisano wiele umów”, na co Gadomski kpiąco może ripostować „od podpisania umowy do otwarcia autostrady jeszcze daleka (nomen omen) droga”.
Owszem, długa – ale wyrusza w nią już nie ministerstwo tylko prywatny przedsiębiorca, który ma swój interes w szybkim ukończeniu drogi. Żebym ja jako marksista musiał tłumaczyć liberałowi, co z tego wynika! Ale spróbuję.
Od chwili, w której państwo podpisze umowę na budowę autostrady – jego rola jest już znikoma. Te buldożery, co tam zasuwają na tym placu budowy, na który dziennikarzom się nie chce fatygować, nie należą już do państwa, tylko do Strabagu, Budimeksu czy panów Bilfingera i Bergera.
Po podpisaniu umowy już tylko katastrofa może zapobiec oddaniu drogi do użytku. Taką katastrofą może być bankructwo wykonawcy albo nielegalność samej drogi, jak w przypadku S8 przez Rospudę.
To pokazuje, że urzędnicy najwięcej roboty mają do wykonania przed podpisaniem umowy: muszą zadbać o całą papierkologię środowiskowo-administracyjną oraz sensownie rozpisać przetarg tak, żeby go potem przegrani nie mogli unieważnić z powodów formalnych (i żeby nie wygrała go firma-krzak, która przedstawi najtańszą ofertę, a potem zbankrutuje).
Po podpisaniu umowy urzędnicy mogą jechać na wakacje – teraz wywiązanie się z niej to zmartwienie prywatnego wykonawcy. Dlatego nawet gdyby teraz do władzy wrócił PiS i poodwoływał wszystkie przetargi czekające na rozstrzygnięcie – autostradowe połączenie węzła Stryków z Lizboną (via A2 i Berlin) i Neapolem (via A1 i Wiedeń) już mamy w kieszeni. Choć efekty zobaczymy dopiero w latach 2011-2013.
Obserwuj RSS dla wpisu.