Redakcja „Stołka” miała niesamowity pomysł by uczcić swoje dwudzieste urodziny: reprint pierwszego numeru z 12 stycznia 1990, który składał się niemal wyłącznie z ogłoszeń drobnych. Ach, ta poezja „ogłoszeń drobnych” z lat 90. i ich "aaaaby fachowca!".
Kompletnie absurdalne na dzisiejsze zwyczaje jest ogłoszenie podpisane przez czworo dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, którzy swoich wiernych czytelników (filuterny dopisek „o ile tacy istnieją”) zawiadamiają, że z powodu wyjazdu nie będą pisać przez dwa miesiące. Podpisano: „Olena Skwiecińska, Krzysztof Leski, Paweł Ławiński, Paweł Smoleński”.
Ławiński i Smoleński są w „Gazecie” do dzisiaj, Leski to teraz czołowe pióro kaczystowskiego internetowego serwisu rzekomo informacyjnego a szybki gugiel odnalazł Olenę Skwiecińską będącą „Business Promotion Specialist” w ambasadzie Kataru. To dopiero kariera!
Jednego można pozazdrościć Polakom ze stycznia 1990: repertuaru kin. For krain’ aut laud, w Atlantiku grali wtedy „Szklaną pułapkę”, w Bajce „Rybkę zwaną Wandą”, w kinie W-Z „Dzień szakala”, w Syrenie „Wirujący seks” i „Elektronicznego mordercę”, w Relaksie „Emmanuelle”, w Sawie „Emmanuelle 2”, a w Wiśle „Śmiertelnie mroźną zimę” (thriller cokolwiek zapomniany, ale wspominam go bardzo ciepło).
Jakbym się cofnął wehikułem czasu, to bym latał od kina do kina – tym bardziej, że mam ogromny sentyment do tych kin, których już w większości nie ma. Karol Karski, czerwononosy renifer w styczniu 1990 reprezentujący pezetpeerowski PRON, a w styczniu 2010 reprezentujący antykomunistyczny PiS, przymierzał się właśnie wtedy do zamordowania kina „Tęcza”, które grało akurat głupawy polski film „Kung Fu”.
Kino moralnego niepokoju, „fu” indeed.
Nieźle wygląda też repertuar teatrów – „Brel” w Ateneum, „Tango” w Popularnym, „Muzykoterapia” w Rampie. Reszta ogłoszeń jednak dobitnie pokazuje, o ile uboższe było życie ówczesnych warszawiaków w wymiarze materialnym.
Ogłoszenie motoryzacyjne to wtedy nie była całokolumnowa reklama promocji zeszłego rocznika u dealerów Suzuki czy Mitsubishi. Największe ogłoszenie w numerze zachwala „Błotniki wysokoudarowe, kompozyty poliestrowo-szklane Auto-Plast (R), do Volkswagena, Audi, BMW, Fiatów włoskich, Fordów…”.
Wtedy drobnej blacharki nie robiło się w ASO z polisy, człowiek kombinował jak koń pod górkę z plastikową imitacją oryginalnej części. Ponadto w drobniejszych ogłoszeniach kupić było można „Dacię 1300 po generalnym remoncie”, „Zastawę po blacharce” albo „Syrenę R20, piec gazowy CO” (w jednym ogłoszeniu).
Największym ogłoszeniodawcą numeru – który wykupił reklamę na pół strony – jest przedsiębiorstwo „Medicat Ltd” oferujące „elektroniczne wagi laboratoryjne” (a także: „pehametry, miliwoltomierze, elektrody pehametryczne i jonoselektywne”). Dlaczego akurat taka firma?
Reklama konsumencka jeszcze wtedy praktycznie nie istniała. Pepsi-Cola nie musiała rywalizować o nasze portfele z Coca-Colą, tym bardziej nie Suzuki z Mitsubishi. Pojedynczy przedsiębiorczy ludzie zakładali jednak pierwsze firmy zakładając, że Balcerowicz nie Balcerowicz, zawsze tu będą istnieć jakieś szpitale i jakieś uniwersytety, więc ktoś te wagi analityczne kupi.
Ogłoszenia turystyczne są cztery, w tym jedno wymiarowe. Biuro podróży Voytour oferuje „Bilety lotnicze. Wizy”. Prawda, przecież jak ktoś miał wtedy kaprys pofrunięcia sobie do Londynu na premierę na West Endzie, to nie wystarczał bilet, nie wystarczał dowód osobisty, trzeba było mieć wizę.
Bez wizy wpuszczano nas tylko do Berlina Zachodniego ze względu na jego specyficzny status prawny. I oto w ogłoszeniu drobnym Biuro Turystyki, Wczasów i Wypoczynku „Dekadencja” sp. z o. o. Wwa ul. Ciasna 3a m 46 zaprasza na „Atrakcyjne, 3 dniowe wycieczki do Berlina Zachodniego jedynie za 110 tys. zł”. Oj, nie dla wczasów i wypoczynku się tam wtedy jechało, choć dekadencja może i jakaś się przy okazji wywiązała.
Poza tym tylko dwa ogłoszenia w dziale „urlopy, podróże” naprawdę dotyczą wypoczynku. Brzmią one „Przyjmę dziecko na zimowisko” i „Wczasy narciarskie, mgr Buła”.
Przyznam, że zawsze gdy oglądam stare gazety z początku lat 90., odczuwam ogromną dumę i sympatię gdy myślę o projekcie ustrojowym III Rzeczpospolitej. Taki skok cywilizacyjny w ciągu 20 lat nie dokonał się nigdy w historii tego kraju.
Wiele firm ogłaszających się w pierwszym „Stołku” ma adresy ewidentnie w prywatnych mieszkaniach (np. „Naprawa PC/XT/AT/386 INITEL SERWIS Daniłowiczowska 18 m. 42”). Ci wszyscy ludzie zakładający te bieda-biznesiki powinni się kiedyś doczekać Pomnika Zaradnego Polaka – i ten pomnik powinien być tak wielki, żeby przyćmić wszystkie pomniki ofiar. Dosłownych i przenośnych.
Obserwuj RSS dla wpisu.