Burzliwe wydarzenia nie pozwoliły mi na uczczenie we właściwym momencie setnej pozycji w cyklu plejlistowym styczniowym rankingiem od czapy. Co czyni go tylko jeszcze bardziej od czapy, a więc jadziem.
Zgodnie z tezą, że mój blog się nieustannie stacza od pierwszej notki (wyjaśniającej, dlaczego jest zielono na czarnym), na pierwszym miejscu wymienię pierwszą piosenkę.
Cykl otworzył 4 sierpnia 2006 remiks „Radio #1” Air w wykonaniu Senora Coconuta. Nie wrzuciłem wtedy linka do jutubki – i teraz też go nie wrzucę, bo albo źle guglam, albo nie ma. Chętnym do poznania tego znakomitego remiksu pozostaje więc fragment w iTunes albo serwisy typu rapidshare (nikogo oczywiście do niczego nie namawiam, etc.).
Bloga zaczynałem u szczytu kaczyzmu, wiedziałem więc, że tak czy siak, polityka będzie ważnym tematem. Nie chciałem jednak dopuścić do tego, żeby tak jak kaczyści stać tam, gdzie stoi teh drama. Chciałem, żeby mój blog stał tam, gdzie stoją teh lulz.
Dlatego otwierając go założyłem, że będę miał stały cykl o muzyce, której aktualnie słucham, plus co miesiąc „ranking od czapy”. Wiedziałem, że jeśli damy się kaczystom wpuścić w poważną debatę typu „co z tą Polską”, to oni i tak wygrają. Z kaczyzmem chciałem walczyć w imię 3RP rozumianej jako kraju, w którym odkrycie fajnego remiksu jest ważniejsze od wyliczania Niemcom strat za Powstanie. Przez sto odcinków cykl służył mi więc jako moralna busola: „teh lulz, stupid!”.
Na drugim miejscu: floor filler z imprezy promującej moją książkę. Już choćby to wystarczy, żebym zapamiętał ten utwór na zawsze. A do tego jeszcze jest dla mnie czymś, co powinien mieć każdy Prawdziwy Polak, czyli Moim Wspomnieniem Śmierci Papieża. No i cóż się nadaje lepiej na kamień milowy wskazujący drogę od teh drama do teh lulz, od połączenia Bee Gees i „Pink Floyd The Wall”?
Piosenka Pulpu „Common People” jest chyba pierwszym (?) przypadkiem czegoś, co po raz drugi ląduje w rankingu od czapy. Coż, z biegiem blogolat to nieuniknione. Nie mogę jej jednak teraz pominąć, bo to naprawdę jedna z moich najukochańszych piosenek ever.
Praktycznie wszyscy ludzie pióra należą do klasy średniej, bo klasie wyższej się nie chce czytać i pisać, a klasie niższej… przeważnie też nie. U niektórych ludzi pióra (zwłaszcza gdy sympatyzują z lewicą) prowadzi to do klasowego mizdrzenia: udawania, że się jest prostym chłopakiem z ludu, typu Jaś Kapela czy Hiphopowy Ansambl Autentycznych Ziomali Z Blokowiska „Skład na miejscówce”.
Zawsze gdy coś takiego czytam, przypominają mi się słowa Jarvisa o „the stupid things you do because you think that poor is cool”.
Z honorejbl menszyns: AC/DC (przyjeżdżają! już kupiłem bilet!), Dead 60’s, Yazoo i floor filler z dyskoteki w Tel Awiwie: jak widać, oni tam konsekwentnie stoją na gruncie teh drama. Dziwnym nie jest…