Żeby polski film mi się tak naprawdę, uczciwie i po prostu spodobał, bez zastrzeżeń typu „jak na garbatego to całkiem prosty”, to mi się zdarza tak rzadko, że aż uczczę „Wszystko co kocham” Jacka Borcucha blogonotką.
Sucho opiszę w punktach, czym ten film się w moich oczach różni od wszystkich innych, za sprawą których „polski film” to dla mnie coś w stylu reklamy Seata „hiszpańska precyzja, niemiecki temperament”.
1. Aktorzy wyglądają jak normalni ludzie, a nie jak aktorzy. Przyzwyczajony do wylaszczonych, uwizażystkowanych i przebotoksowanych buziaczków już w ogóle zapomniałem, że polski film może pokazywać, kinda, like, Polaków.
2. Dialogi są bliskie temu, jak ludzie normalnie rozmawiają ze sobą. Nie ma tu debilowatej zgrywy duety Konecki-Saramonowicz, telenowelizacji Ilony Łepkowskiej, Barbary Cartland piszącej u nas pod pseudonimem Katarzyna Grochola ani nawet żadnego twardziela o ksywce Gebels czy Metyl, a więc nigdy to nawet nie leżało na tej samej półce co filmowe projekty „Patryka Vegi”.
3. PRL wygląda jak PRL. Ani to straszliwe piekło jakie wyłania się z filmów rozliczeniowych, ani też podkręcona prawie-że-normalność jak u Kieślowskiego czy Machulskiego.
4. Ważne Historyczne Wyzwania Polaków pokazane są tu bardzo prosto, bez załgania kina moralnego niepokoju. Wszystko sprowadza się do konfrontacji między Człowiekiem Prawym granym przez Chyrę a Obleśnym Oportunistą granym przez Marka Kalitę. Co prowadzi do punktu…
5. Że Chyra gra genialnie to jakby normalka, ale reżyser otoczył go gronem aktorów, których nazwiska – przyznam to szczerze – musiałem sprawdzać w bazie filmopolski.pl. A jednak dotrzymują mu kroku i nie ma takiego wrażenia, że osobowość Chyry przyćmiewa całą resztę. Mamy tu kilka fajnych konfrontacyjnych dialogów. Chyra-nauczycielka (Ewa Kolasińska), Chyra-żona (Anna Radwan), Chyra-synowie (Banasiuk & Kościukiwiecz) i oczywiście Chyra-Malanowicz. Brawo ci państwo!
6. Konfrontacja zabawna, bo dokonująca się już tylko w libido głównego bohatera, między pięknem kobiety, która jeszcze nie jest do końca świadoma swojej urody, więc nie umie jej eksponować – i kobiety, której uroda już więdnie, ale zręcznie ją eksponując, potrafi zachować jej resztki. Olga Frycz & Katarzyna Herman, osobne oklaski.
7. Onelinery, które mógłbym jeść łyżkami. „Dlaczego mają wjeżdżać, już tu są”. „Większość lektur szkolnych jest mniej więcej o tym samym”. „Sokołowski jest tylko kapitanem Najwyraźniej nie tylko”.
8. Na koniec, podsumowanie mojego prywatnego spojrzenia na PRL. Odrzucam wizję szlachetnych solidaruchów walczących ze złymi komuchami. Ojciec Basi jako solidaruch robi wrażenie wrednego typka. Ojciec Janka jest partyjny, ale jest OK. Za to Sokołowski założę się, że trafił do PiS. Każdy ustrój ma swoich Obleśnych Oportunistów.
W dużoformatowym wywiadzie z twórcami filmu pada strasznie fajna kwestia. Ojciec Jacka Borcucha, pierwowzór postaci granej przez Chyrę, na ślub kościelny zaprosił tylko dwóch najbliższych przyjaciół-oficerów. A i tak dowódca się dowiedział.
Kto doniósł? Ksiądz. Dziwnym nie jest.
Obserwuj RSS dla wpisu.