Zaniedbywałem trochę cykl „Psych Watch”, tymczasem dogorywa właśnie jeden z bardziej żałosnych klonów Psychiatryka24: tekstowisko. Przywitałem go kpiarską notką ze stycznia 2008, równo rok temu odnotowałem najpoważniejszy dotąd rozłam, czas chyba na kpiarskie pożegnanie.
Pod tą pierwszą kpiną objawiła się trójka ojców założycieli serwisu. Sergiusz napisał, że tekstowisko jest płatne, bo przełamuje „anachroniczne, socjalistyczne w swej istocie tabu darmowości w Internecie”. Igła wrzucił coś na szybko w charakterystycznych dla siebie jednoakapitowych zdaniach. Jacek Jarecki podał linka do swojej odpowiedzi w tekstowisku.
Link prowadzi teraz donikąd, od czego zacznę trzy lekcje, jakie blogosfera powinna wyciągnąć z agonii Tekstowiska. Główny problem z amatorskimi platformami blogowymi jest taki, że linki są na nich nietrwałe. Dziś jest, jutro nie ma, bo się wszystko posypało przy jakiejś reorganizacji.
Bloger, który planuje swoją działalność na lata, powinien to brać pod uwagę. Ja nawet kiedy nic nie piszę, mam na swoim blogu ruch generowane przez notki sprzed lat – bo gdy na jakimś forum pojawi się wątek typu „co to znaczy, że człowiek wykorzystuje 10% mózgu”, „co to znaczy sic!” lub „polskiego Billa Gatesa zarżnęli zawistnicy”, ktoś linkuje odpowiednią notkę. I na zdrowie, po to ją pisałem.
Stąd lekcja pierwsza: jeśli planujesz działalność na lata, załóż bloga na platformie, której stabilność gwarantuje duża instytucja. Unikaj serwisów założonych przez paru kumpli jako „Niezależne Media Obywatelskie Spółka Cywilna”.
Czas na drugą lekcję. Sergiusz miał w Tekstowisku ambicje bycia głównym doktrynerem, pisał napuszone teksty programowe o tym, że blogi nie mają przyszłością, bo przyszłością są „multiblogi” (wtf?). Morał: unikaj doktrynerów, którzy nie rozumieją obcych słów wplatanych we własne wywody.
No i Igła. Lekcja trzecia: skomponowanie tekstu w akapity ma pokazać jego strukturę myślową. Kto nie umie układać swoich wypowiedzi w akapity, nie umie myśleć – ma kłopoty z myślą wykraczającą poza pojedyncze zdanie.
Pierwszy z tej trójki odszedł Jarecki, który wszędzie już był i z wszystkimi się pokłócił. Jakiś czas temu wrócił i ogłosił wielkie jednoczenie prawicowej blogosfery. No i w ramach tego jednoczenia prawacy pozakładali u siebie nawzajem „blogi gościnne”.
Czym to się skończyło? Oczywiście kłotniami o to, kto jest bardziej prawicowy. Jedna z nich była gwoździem do trumny Tekstowiska.
Igła poczuł się w tych kłótniach szykanowany. Z właściwą dla prawicowej blogosfery poetyką porównał siebie do ofiary rzezi na Ukrainie. Wywołując odpowiedź Sergiusza „co ty k… pierdolisz” (sic! – tym razem prawidłowe).
Dalsza dyskusja to świetna próbka mentalności tego środowiska. Po tylu latach powinni już na przykład wiedzieć, że na prawicowej blogosferze nie da się zarobić – Psychiatryk i jego klony działają w permanentnym deficycie. Od początku jednak ci ludzie żyją w paranoicznym lęku, że ktoś chce ich sprzedać, kupić, w każdym razie „zrobić na nich biznes”.
Takie oskarżenia rzucał w tym wątku Jarecki pod adresem Sergiusza, a żona Jareckiego – która ku rozpaczy lewackich szyderców nie kontynuuje niestety powieści o mulierystkach – wyciągnęła jakąś historię sprzed roku, kiedy to Sergiusz miał jej założyć „domenę” („jak mi koś osobiście, znaczy TY piszesz i każesz do domeny wybierać kolory, to rozumiem, że za chwilę ta domena będzie”).
Z tłumaczeń Sergiusza („Nie miałem żadnych kluczy bo Triarius nie przepisał tej domeny wtedy czy coś, panel admina gdzieś tam nie wykazywał tej domeny i na tym stanęło”) wynika, że Przywódczyni Mulierystek nie rozumie różnicy między „blogiem” a „domeną”. Same tłumaczenia pokazują jednocześnie żałosną indolencję całego tego środowiska. Jak właściwie mulierystki miałyby zadać ten ostateczny cios feministkom, a Niezależne Media Obywatelskie zatriumfować nad korporacjami medialnymi, jeśli jak przyjdzie co do czego, do Triarus nie przepisze a Sergiusz nie założy?
Za co ci ludzie się nie wezmą, to wychodzą im urodziny Walentynowicz. Czy coś i na tym stanęło.
Obserwuj RSS dla wpisu.