Sezon budowlany zmierza ku końcowi, pokuszę się więc o kolejną prognozę sieci dróg na Euro 2012. Zacznę od paradoksalnego wstępu: to niedobrze, że na polskie drogi patrzymy pod kątem tej futbolowej imprezy. Wytworzyło to błędne skojarzenie, że ministerstwo infrastruktury wszystko robi tylko pod tym kątem.
To nieprawda. Ogromny postęp dokonał się także we wstępnej papierkologii (tzw. DŚU), która realnymi drogami zaowocuje gdzieś koło 2015, bo tak wygląda ten cykl.
Dopóki nie ma DŚU, czyli konkretnej decyzji, że droga biegnie tędy, tutaj ma zjazd, a tam przejście dla wiewiórek, nie ma w ogóle o czym mówić. Nie można wykupywać ziemi, nie mozna rozpisać przetargu. Dowolne stowarzyszenie „Nie damy rozjechać Pierdziszewa” może zablokować sprawę na lata.
To było najbardziej żenujące w prognostycznych mapkach ministra Polaczka: jeśli nie miał DŚU, to nie miał nawet podstaw do racjonalnej prognozy. Tymczasem przeforsowanie DŚU politykowi przynosi wyłącznie straty: wkurzy mieszkańców Pierdziszewa, nie będzie korzyści pijarowej (media zignorują niusa o „podjęciu decyzji”), a wstęgę przetnie ktoś inny po pięciu latach.
Spójrzcie, jak straszliwie biała jest mapa projektów drogowych z początku rządów Platformy, a ile niebieskiego (jest już DŚU, droga będzie koło 2015), żółtego (trwa przetarg, droga będzie 2013/2014) i czerwonego (już budują) jest teraz!
W porównaniu do poprzedniej prognozy zrobiłem się bardziej pesymistyczny co do centralnych odcinków S3 (wtedy typowałem, że może są jakieś szanse, teraz już wiadomo, że 2013) i A1. Z tym pierwszym: to smutne, z tym drugim: przynajmniej gierkówka dłużej będzie za darmo, bo centralny odcinek A1 to tak naprawdę dokończenie planow z 1973. Częściowo zrealizowanych właśnie w postaci gierkówki.
Optymizmu za to nabrałem co do A1 między Łodzią a Włocławkiem – rok temu wydawało mi się, że nie ma mowy. Teraz już: cholera wie. W każdym razie, już fedrują. Proszę spojrzeć na mapkę z 2008: nie było jeszcze nawet DŚU! Nabrałem go też co do A4 na wschód od Tarnowa: wygląda na to, że w na Euro będą przynajmniej fragmenty.
Na mapce na czarno zaznaczyłem te drogi samochodowe (A+S), które na euro będą na pewno, bo albo już są, albo budowa wydaje się niezagrożona. Na bordowo te, które teoretycznie mają być, ale prywatnie obstawiałbym zakład, ze się nie wyrobią.
Stosuję kryterium prawdy formalnej, czyli drogi spełniającej wymogi. Dlatego na mapie nie ma A18, która w zasadzie jest, ale formalnie będzie w 2013 po remoncie jezdni południowej. Mapka jest więc bardziej pesymistyczna od rzeczywistości: te kreski przeważnie nie kończą się znakiem „ślepa droga”, tylko na przykład znakiem „koniec drogi ekspresowej”, po którym standard spada do poziomu gierkówki.
Niestety, nie dotyczy to A2 pod Warszawą. Kluczowy odcinek obejmujący węzeł Wiskitki (w którym autostrada łączy się z obwodnicą dla TIRów) dostał najpóźniej pozwolenie na budowę. Tak późno, że zaznaczyłem go na bordowo. Bez tego węzła mazowiecka A2 będzie niefunkcjonalna – mam nadzieję, że na Euro uruchomią chociaż coś prowizorycznego.
Jeśli jednak oderwać się od futbolowej perspektywy, to odcinki zaznaczone na bordowo powinny być gotowe w 2012 – ale po Euro. Tyż piknie.
PS. Wracając do zapowiedzi Komorowskiego o rozpoczęciu budowy 1000 km nowych dróg: wtedy w budowie były 932 km, teraz jest 1347 km. Już nie będę tego rozpisywać na konkretne odcinki, zainteresowani znajdą je na Nowych Drogach.
Wielkim nieszczęściem tego kraju jest to, że Polaczek nie został prezesem IPN, mimo takich przymiarek: to byłby właściwy człowiek na właściwym miejscu!
Obserwuj RSS dla wpisu.