Jacek Sasin, genetyczny patriota


Wobec mojej fatalnej wtopy, nie powinienem już tutaj chyba krytykować Jacka Sasina. „Bal na dworcu w Koluszkach” wystarczająco za mnie komentuje jego wspomnienie o tym, jak to w PRL zimą świetnie jeździły pociągi i komunikacja publiczna funkcjonowała bez zarzutu. W trzeciej wersji blogonotki zostawię więc tylko przeprosiny, które pojawiły się w drugiej. A więc: przepraszam obu panów Jacków Sasinów za pomyłkę. Sam nie wiem, któremu z nich mogłoby być bardziej przykro, ale nikt nie lubi być brany za kogoś innego.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.