Żegnamy nie tylko rok, żegnamy dekadę. A to znaczy, że poprzednia dekada znów jest cool! Z tej okazji proponuję norowoczną refleksję nad najntisami.
Weszliśmy w lata 90. po raz pierwszy na świeżym powietrzu. Jurek Owsiak zaprosił warszawiaków na plac Zamkowy w swoim programie. Wtedy były tylko dwa kanały, więc każde wypowiedziane w nich słowo miało moc sprawczą.
Zabawa na świeżym powietrzu była czymś, co moje pokolenie znało tylko z filmów – za naszego życia tego już w PRL nie było. Stawiliśmy się tłumnie.
Nie było w tym jeszcze komercji, choć podczepiła się pod to firma Pewex. Wykupiła w „Gazecie Wyborczej” niewielkie ogłoszenie sylwestrowej zabawy na świeżym powietrzu, plac próbowano nagłaśniać z jednej furgonetki z megafonem. Nic nie było słychać, ale i tak wiadomo było, co leci.
A co miało wtedy lecieć? LAMBADA! Najntisy jako dekada nadały nowe znaczenie słowo „obciach”. Zaczęliśmy lambadą, w środku tańczyliśmy makarenę, zakończyliśmy „Mambo nr 5”. Pochlastać się można.
Wśród ogłoszeń z sylwestrowej „Wyborczej” szczególnie rozczuliła mnie oferta turystyczna:
„Uwaga służby socjalne! Biuro Usług Turystycznych JAĆWING w Gołdapi posiada jeszcze wolne miejsca na zimowiskach w atrakcyjnych miejscowościach pięknej i czystej ziemi suwalskiej i innych regionach kraju. Zapewniamy kompleksową organizację: kadra, bogaty program ko, atrakcyjne zajęcia sportowe”.
Wchodził właśnie plan Balcerowicza. Gospodarcze nastroje Polaków można odgadnąć po strasznie zabawnej sondzie Anny Bikont, która poprosiła kilka znanych osób o prognozę na koniec roku 1990. Próbki pytań:
– czy będzie mozna się dodzwonić z Mokotowa na Żoliborz? (Marek Edelman, Jan Rulewski i Tadeusz Konwicki odpowiedzieli przecząco, Andrzej Wajda zaproponował rozwiązanie przećwiczone przez jego produkcję: dzwonić przez Olsztyn!)
– które ze znanych przedsiębiorstw splajtuje?
(Huta Katowice: Jacek Fedorowicz, FSO – ministrowie Aleksander Paszyński i Aleksander Mackiewicz, Stocznia Gdańska – Jan Rulewski, większość – Tadeusz Konwicki; Wajda znów trafił w dziesiątkę typując PZPR, która nie przetrwała pierwszego miesiąca 1990)
– czy powstanie konfederacja obejmująca RFN i NRD?
(Nie: Jadwiga Staniszewska, Aleksander Paszyński, Aleksander Mackiewicz; Tak: Jacek Fedorowicz, Andrzej Wajda, Władysław Frasyniuk; zjednoczenie nastąpiło 3 października 1990)
– ile będzie kosztowała „Gazeta Wyborcza”? (wtedy kosztująca 200 zł)
(500 zł – Władysław Frasyniuk, Jacek Kuroń, 550-600 zł – Jan Rulewski, 800 zł – Aleksander Mackiewicz; trafił Rulewski, „Wyborcza” pod koniec 1990 kosztowała 600 zł)
Tamtejsza inflacja – to jest temat długi. Ceny tak szalały, że „Gazeta Stołeczna” codziennie drukowała przykładowe ceny różnych produktów w różnych częściach Warszawy. Próbka z 16 stycznia 1990:
„Ser biały tłusty. Zwycięzców 46 – 7500, Merkury Słowackiego – 3500, Tokaj Marszałkowska – 6300, delikatesy plac Zbawiciela – 7130, Supersam – 5300, Agricoop Czerniakowska – 6100”.
W moim wieku – to naturalne – coraz częściej pije się za przeszłość. Mamy za sobą dwie dekady, w których przeszliśmy niewyobrażalny kawał drogi. Większy niż nasi pradziadowie między sylwestrem 1918 a sylwestrem 1938. Za to warto się napić dziś wieczorem.
PS. Gdzieś na początku przyszłego roku, jak już się uporam z metabolizowaniem szkodliwych produktow ubocznych, spróbuję się przyjrzeć temu, jak się budziliśmy po tej dekadzie w nowy rok 2000.
Obserwuj RSS dla wpisu.