Nowy parokilometrowy odcinek A1 na Śląsku nie imponuje długością, ale z jednego powodu zasługuje na uwagę – po raz drugi w dziejach Trzeciej Rzeczpospolitej zdarzyło się tak, że nowy odcinek oddał do ruchu rząd tej samej partii, która była u władzy, gdy podpisywano umowę na budowę.
Poprzednio wydarzyło się to 27 października 2004, gdy Marek Belka otworzył A2 od obwodnicy Poznania do jej obecnego zachodniego krańca, węzła Nowy Tomyśl. Budowę zaczął rząd Millera.
Przedtem podobną sytuację mieliśmy tylko w PRL, gdzie premier z PZPR czasem przecinał wstęgę na autostradzie, której budowę zaczął też premier z PZPR. Wojciech Jaruzelski dwukrotnie (w 1983 i 1985) mógł oddawać do użytku odcinki zainicjowane w 1976 przez premiera Jaroszewicza.
Rządy Platformy przyniosły bezprecedensową w 3RP polityczną stabilność. Przedtem po dwóch-trzech latach rządowa koalicja już się sypała, trzeba było zastępować Pawlaka Oleksym albo Millera Belką. Teraz za tego samego Tuska budowa się zaczęła i zakończyła.
Sytuację, w której ten sam premier urzędował, gdy budowę autostrady rozpoczęto i zakończono, po raz ostatni na obecnych polskich ziemiach mieliśmy w roku 1938. Kaczysto! Nie przegap tej okazji na porównanie Tuska do Hitlera (dodając obowiązkowe trzy wykrzykniki po spacji !!!).
Na tym blogu trzymam się konwencji przyjmowania za budowniczego autostrady tego premiera, który podpisał umowę – a nie tego, który przeciął wstęgę. Parokrotnie uzasadniałem dlaczego: przede wszystkim dlatego, że od podpisania umowy jest już z górki. Ewentualne zonki zdarzają się bardzo rzadko, w praktyce najgorsze co się teraz może stać to paromiesięczne opóźnienie.
Za to samo wyłonienie wykonawcy to droga przez mękę, bo tam gdzie jest przetarg, tam są jacyś przegrani. Najdrobniejszy błąd da im pretekst do unieważnienia przetargu. Fatalna seria drobnych pomyłek spowodowała na przykład, że PiS nie zdążył wyłonić wykonawcy A8 – autostradowej obwodnicy Wrocławia, której budowę też zaczęła i na dniach skończy PO.
Te drogi (śląską A1 i A8) Tusk odziedziczył po poprzednikach w fazie bardzo zaawansowanej papierkologii. Ale pod koniec 2011 oddane będą do ruchu autostrady, które w chwili objęcia władzy przez PO były jeszcze zupełnie w lesie. Dotyczy to A4 na wschód od Szarowa oraz A1 między Toruniem a Włocławkiem. Za Kaczyńskiego jeszcze nie miały nawet DŚU – a teraz są w budowie.
Nie lubię PO, mają u mnie wielką krechę za kretyńską ustawę o dopalaczach, za obskuranctwo obyczajowe i generalny gowinizm. Ale kiedy skończy się budowa sieci polskich autostrad planowanej łącznie na 2000 km, około jednej trzeciej będzie zasługą Platformy. To wymusza na mnie szacunek. Niechętny bo niechętny, ale jednak szacunek.
Obserwuj RSS dla wpisu.