Ferie za pasem, a ja bardzo chcę jeszcze zabrać głos w debacie o OFE. Właściwie już zabrałem, ale to było pod kreską, gdzie nie wszyscy czytelnicy bloga zaglądają.
W listopadzie 2008 w notce „Barack kontra Buracks” kpiłem z rasistowskiej reakcji posłów PiS na wybór Obamy. Zauważyłem, że jeden z nich – legendarny już poseł Górski – był jakimś oficjelem w rządzie Buzka.
Mam do tego rządu bardzo emocjonalny stosunek, bo miałem go też do Unii Wolności. To uczucie nieszczęśliwie zakochanego, któremu najpierw jest smutno, że obiekt westchnień go odtrącił, a potem jeszcze patrzył, jak jej wybranek, picuś glancuś imieniem Maryjan, ją poniżał, zdradzał i puścił z torbami w rozwodzie.
W dyskusji pod kreską jak zwykle pojawiła się romantyczna wizja tego, że rząd Buzka był potrzebny, bo Unia Wolności musiała wsiąść w te obładowane trotylem myśliwce Zero, żeby zginąć w ataku kamikadze na pancernik Cztery Wielkie Reformy. Z tych reform w listopadzie 2008 dawni wyborcy UW byli skłonni bronić już tylko emerytalnej.
W tamtej dyskusji nazwałem indywidualne konta w OFE „bardzo kosztownym teatrum, z którego nic w praktyce nie będzie wynikało”. Pewien dyskutant oponował, że oczekuje po reformie, że pieniądze z tego konta „będą mu wypłacać co miesiąc, dzieląc zebrany kapitał przez oczekiwany czas życia”.
Zakpiłem z tego przypominając, że underwriter komercyjnego towarzystwa ubezpieczeniowego szybko wyliczy komuś oczekiwany czas życia uwzględniając czynniki takie jak miejsce zamieszkania, choroby dziedziczne w rodzinie czy zdrowy styl życia. Emerytury z drugiego filara nigdy nie będą mogły być liczone w taki sposób.
Gdyby potraktować je tak, jak to się robi w komercyjnych instytucjach ubezpieczeniowych – ludzie zdrowi byliby karani obniżeniem wypłaty. Dopiero by się posypały lewe zaświadczenia o wycięciu śledziony i wcinanie smalcu łyżką, żeby sobie podnieść cholesterol!
Emerytury wyliczane są więc w oparciu o arbitralny współczynnik, który w tamtej dyskusji nazywałem „Teh Mysterious X Factor”. Jego związek z długością życia jakiś tam oczywiście jest – ale luźny. Tak naprawdę wyznaczają go politycy, naiwne więc były nadzieje na to, że reforma odpolityczni emerytury.
Przyjęcie tej reformy było wyrazem neoliberalnego doktrynerstwa, które nas zaczadziło w latach 90. Za jego sprawą powszechna była wiara w to, że pieniądze na kontach są „bezpieczne”. Powszechna była też wiara w to, że giełda tylko rośnie (pierwszy porządny kapitalistyczny kryzys mieliśmy dopiero w 2001).
Pochwalę się, że nigdy w to doktrynerstwo nie wierzyłem (mam to na piśmie). Nigdy nie wierzyłem też w to, że podzielenie państwowej instytucji na fafnaście quasi-komercyjnych spółek przyniesie poprawę sprawności zarządzania i obniżenie kosztów.
Kilkanaście lat później mam coraz więcej powodów do złośliwego powtarzania „a nie mówiłem”? Ta sama ideologia ten sam rząd Buzka doprowadziła do reformy kolejnictwa z 2000. Osobna spółka ma tory, osobna dworce, osobna dostarcza prąd a osobna robi bazy danych.
To brzmi jak reklama filmów katastroficznych Rolanda Emmericha: „From the creators of THE RAILWAY MAYHEM comes another disaster thriller: YOUR RETIREMENT PLAN”. Czy ludziom odpowiedzialnym za reformę PKP powierzyłbyś swoje emerytury?
Oczywiście, powierzyłbyś. Wszyscy powierzyliśmy, bo taki był ustawowy obowiązek. Na tym polega istota świadczeń emerytalnych: są świadczeniem społecznym, niezależnie od opakowania.
Negatywnym skutkiem kampanii społecznej towarzyszącej reformie emerytalnej było wytworzenie w ludziach nadziei, na te wszystkie emerytury w Monte Carlo pod palmami. Proletariusze poczuli się kapitalistami, bo mieli iluzję tego, że ich składki lokowane są w papiery wartościowe.
Te papiery wartościowe to głownie obligacje skarbu państwa. Czyli obietnicę, że państwo komuś coś wypłaci, dokładnie tak samo jak w ZUS. Obrońcy OFE twierdzą, że obligacje są obietnicą pewniejszą, bo stojąc przed koniecznością wyboru, państwo zawiedzie emerytów a nie inwestorów giełdowych, ale to przecież nieprawda.
Owszem, tak postąpiłby zapewne obecny rząd, ale kto może wiedzieć, jaka partia będzie u władzy za 20 lat? Emerytury zawsze będą tematem upolitycznionym, bo nawet gdyby przyjąć reformę, w której wszystkie składki lokowane będą w sztabach złota, rząd może manipulować kursem kruszca. Proponuję się z tym pogodzić.
Ja na hasło „rząd wycofuje się z reformy emerytalnej” reaguję tak, jak zareagowałbym na „rząd wycofuje się z reformy PKP”. Okrzykiem „nareszcie”.
Obserwuj RSS dla wpisu.