Leniwie szykuję się do tekstu o Chińczykach na A2, ale na razie dwie mniejsze bzdurki z innych placów budowy, na które natrafiłem w tygodnikach opinii z tego tygodnia.
„Newsweek” drukuje przepiękny wywiad narodowo-chrześcijańskiej dziennikarki Joanny Lichockiej z chrześcijańsko-narodowym reżyserem Antonim Krauze, który to reżyser pisze o swojej podróży samochodem do Gdańska, podczasa której „nie poznał drogi”.
„Dlatego, że wszędzie budują?” – Lichocka podsuwa reżimowe kłamstwo po to, żeby Krauze mógł je zdemaskować potęgą swojej naocznej obserwacji. „Tam nie ma żadnej budowy” – twierdzi – „To raczej monstrualne wykopki, jak nigdy nie skończone inwestycje z epoki Gierka”. Prowadzi go to do tytułowej konkluzji, że „czuje się jak komuny”, reżimowe media kłamią, że coś się gdzieś buduje, a on wie, że nie.
Co mógł widzieć Antoni Krauze? Opis jest tak niepełny, że można się tylko domyslać. Zgaduję z kontekstu, że chodziło o budowę Południowej Obwodnicy Gdańska, a dokładniej węzła Koszwały, w którym ekspresówka łączyć się będzie z DK7. S7 pod Gdańskiem nie będzie szła śladem krajówki – powyższe zdjęcie wyjaśnia dlaczego – więc z samochodu istotnie niewiele widać.
Zdjęcie pochodzi z galerii lokalnego dodatku „Gazety Wyborczej”, więc oczywiście prawdziwego prawicowica nie przekona. Wiadomo: w trzeciej minucie słychać strzały, a jak się powiększy to widać bezgłośny śmigłowiec, którym Ruscy wiozą maszynę do robienia sztucznej mgły na Helu.
No ale są jeszcze galerie obcykane przez fanatyków infrastruktury. To też agenci reżimu? A budująca tę drogę firma Bilfinger-Berger uczestniczy w maskaradzie, by pomóc Platformie wygrać wybory? To już mecenas Dubieniecki ma sensowniejsze teorie spiskowe.
Rozbudowie infrastruktury swą zacną okładkę poświęca nawet „Tygodnik Powszechny”, w którym cover pod tytułem „Objazd wieczny”, baretką „metafizyka remontu”, napisał Michał Olszewski (nie mylić z popularnym w blogosferze Olsem). Demonstruje swoje kompetencje już w pierwszym akapicie, pisząc o „remoncie E7”.
Otóż droga E7 biegnie z Pau (Francja) do Saragossy (Hiszpania). Trochę daleko od ulicy Wiślnej. Można tylko zgadywać, że Olszewskiemu chodzi o drogę krajową numer 7. Która rzeczywiście kiedyś miała oznaczenie E7, ale UNECE – instytucja przyznająca te numerki – zmieniła je kiedy red. Olszewskiego nie było jeszcze na świecie.
Oczywiście, czepiam się drobiazgu, ale mam powody – człowiek, który robi taki błąd, po prostu nigdy nie sprawdzał faktów u źródeł. Nawet nie spojrzał na mapę samochodową z tego stulecia.
To się mści dalej, gdy Olszewski próbuje być merytoryczny i swoją tezę o odwiecznym remoncie ilustruje tak: „Laboratoryjnym wręcz przykładem jest droga A4 między Krakowem i Katowicami. Ten fragment oddawano do użytku w 1996 roku i od tego czasu trwał na niej [gramatyka oryginału – WO] nieustanny festiwal remontów”.
Otóż to bzdura. W roku 1996 oddano do użytku krótki fragment Katowice (węzeł Murckowska) – Mysłowice (węzeł z S1). Resztę autostrady budowano etapami od roku 1976, bo zaczął ją budować jeszcze Gierek, tak jak S1 zresztą. Pierwszy odcinek (Chrzanów-Balice) oddano do użytku jeszcze w roku 1983 i to naprawdę nie jest nic szczególnie szokującego, że po dwudziestu latach peerelowski asfalt trzeba zmienić.
Czy wymagam zbyt wiele chcąc, żeby autor cover story do „Tygodnika Powszechnego” sprawdził podstawowe daty i fakty? Pewnie tak, bo już sama baretka „metafizyka remontu” zdradza, że gdyby się twardo trzymać faktów zamiast odfruwać w metafizyczne mętniactwo, w ogóle nie byłoby tematu.
Budowa dużej autostrady często trwa 20 lat. W Ameryce ominięcie legendarnej Route 66 autostradami trwało od 1956 do 1975. To naturalne, że odcinek oddany w 1956 w roku 1975 już wymagał remontu. Do opisania wystarczy zupełnie zwyczajna fizyka, bez „meta-”.
Mam już swoje lata, więc zaliczyłem różne wyprawy po parę tysięcy kilometrów autostradami przez Europę albo i USA. Złe wiadomości: wszędzie należy przyjąć, że na tysiąc km średnio ze stówka wypadnie na odcinek w remoncie (albo odcinek dopraszający się tego remontu donośnym stukaniem betonowej klawiatury pod oponami).
Autostrady, które nigdy nie wymagają remontu, a buduje się je bez „wykopków”, mogą istnieć tylko w obietnicach wyborczych PiS – bo to czysta metafizyka.
Obserwuj RSS dla wpisu.