Skończyła się budowa Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. Nie, nie można nią jeszcze jechać, bo trwają ostatnie papierkologie. Ale można już pójść na spacer (jedyna szansa! nie będzie chodnika dla pieszych!), w weekend będzie jakaś feta, po weekendzie regularny ruch.
Z tej okazji: wyjątkowo nudna i długa notka z cyklu Zdziejów. Przepraszam za rozwlekłość, chciałem pewne rzeczy zegzemplifikować.
Na łamach „GW” ten ciąg znaków pojawia się po raz pierwszy w artykule z 10.02.1994. Nie o drogownictwie tylko o banku, który planuje zainwestowanie w AOW (he he).
Potem AOW pojawia się w smutnych tekstach takich jak „Dajcie szansę obwodnicy!” (GW Wrocław, 7.12.1998). To relacja ze spotkania władz z mieszkańcami i ich klasycznemu „NIE PRZEZ NASZE PODWÓRKO”!
Zacytuję: „Budowa obwodnicy jest całkowicie bezprawna – rozpoczął swoje wystąpienie prof. Bogusław Banaszak, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego Wrocław (…) po co budować drogę, która nic nam nie da? – pytała Agnieszka Dubaniowska, reprezentująca mieszkańców Przedmieścia Oławskiego”.
W czerwcu 1999 wojewoda wydał tzw. decyzję lokalizacyjną. Została unieważniona 14 listopada 2000 przez NSA (zbyt wielu profesorów prawa zainwestowało w działki budowlane w okolicy).
22 listopada 2001 wydano kolejną decyzję. Mieszkańcy znów ją zaskarżyli. W marcu 2002 poparł ich Władysław Frasyniuk (przypominam, że do niedawna politycy zdobywali głosy wyborców hasłem „zablokuję tę budowę”, a nie hasłem „wybuduję tę drogę”). W grudniu sąd ponownie unieważnił decyzję.
W lipcu 2002 A8 była czystym science-fiction. Nikt nie mógł podać żadnego terminu. Może dlatego bez echa przeszła wtedy decyzja rządu SLD, że trasa będzie płatna.
10 stycznia 2004 wrocławski dodatek „GW” ogłosił triumfalnie: „Sąd pozwala budować”! To z okazji utrzymania w sądzie kolejnej decyzji. Wojewoda Łopatowski tak się podniecił, że zapowiedział drogę na rok 2007, „Gazeta” cytowała jednak „specjalistów” podających bardziej pesymistyczną datę: 2009.
W sierpniu 2004 marzenie o A8 stało się na tyle realne, że administratorzy forum na Skyskrapercity otworzyli osobny wątek. Było gdzie świętować radość z okazji ostatecznego benyhila, który protestującym sąd zrobił we wrześniu 2004. Wyyygraliśmy, łohohoho.
Szybko pojawił się jednak nowy problem: gdy już udało się załatwić sprawy papierkowe, zabrakło kasy. Prezydent Dutkiewicz wzywał wszystkich wrocławskich posłów do ponadpartyjnego lobbyingu.
20 grudnia 2005 w dodatku wrocławskim GW ukazał się wywiad z nowym ministrem infrastruktury, Jerzym Polaczkiem. O brak pieniędzy oskarżył swoich poprzedników. Na pytanie, czy pieniądze się znajdą, odpowiadał wymijająco: „chcę pomóc”.
Tymczasem nowa władza mianowała nowego dolnośląskiego dyrektora GDDKiA, Jacka Oszytko. Ten natychmiast ogłosił, że nie podoba mu się firma, zajmująca się dotychczasowymi przygotowaniami. Zrezygnował z jej usług, ale jakoś niespecjalnie tym przyśpieszył budowę A8.
W lutym 2007 media tekstami „wyleciał za obwodnicę” anonsowały koniec dwuletniej kariery dyrektora Oszytko. Nie potrafił „wydać aż 134,5 z 293 mln zł, które dostał z budżetu właśnie na budowę obwodnicy”. Jak to w IV Rzeczpospolitej, nie wyleciał jednak całkiem, tylko z dyrektora przesunęli go na wice.
3 kwietnia 2007 wojewoda Grzelczyk wydał zezwolenie na budowę mostu, ale media alarmowały: wciąż nie udało się kupić 62 z 1600 działek. 9 maja 2007 znana z wrogości wobec rządów PiS „Rzeczpospolita” pisała z kolei, że minister Polaczek nie jest w stanie się dogadać z ministerstwem finansów w sprawie finansowania wykupu – Gdaka nie zapłaciła za jedną z przejętych działek i miała wizytę komornika!
25 maja 2007 Wojciech Sozański został trzecim już w krótkich dziejach IV RP dyrektorem wrocławskiej Gdaki. Tymczasem: trwał przetarg. Startowała w nim firma Hydrobudowa-6, która skompromitowała się w innych inwestycjach. Została wykluczona z postępowania i oczywiście – odwołała się, bo to nic nie kosztuje, a ileż daje radości.
W lipcu 2007 byliśmy między jedną instancją odwoławczą a drugą. Budowę skontrolowała NIK i wydała miażdżącą ocenę: Gdaka nie umiała wydać przyznanych jej pieniędzy. „To katastrofa – mówił Ryszard Wawryniewicz, dolnośląski poseł PiS – My walczymy o pieniądze na drogi, a one są beztrosko marnowane”.
W międzyczasie z hukiem zawaliła się IV RP. Kolejną dobrą dla A8 wiadomością było ostateczne uwalenie protestów Hydrobudowy (24 sierpnia 2007). Z tej okazji zaczął się kolejny protest.
W przetargu na budowę mostu pojawiły się oferty z rozpiętością od 452,7 mln (Dywidag & Strabag) do 863,4 mln (Budimex & Ferrioval). Tania oferta D&S wzbudziła wrogość konkurencji. W listopadzie 2007 przegrane firmy zaprotestowały.
Odnalazły błąd w najtańszej ofercie. Chodziło o, uwaga, „osiem kloszy do lamp, które miały zawisnąć na moście, wartych w sumie 47 zł”. No niestety, nawet taki błąd wystarcza.
Izba Odwoławcza uznała protesty. Gdaka odwołała się od tego do sądu. A właściwie nieskutecznie próbowała się odwołać, bo pierwszego lutego urzędnik przekonany, że ma jeszcze czas na odwołanie odkrył, że miesięczny termin minął wczoraj. Zdziwko!
„- Zawinił czynnik ludzki – mówi Wojciech Sozański, dyrektor wrocławskiego oddziału GDDKiA. – Osoba, która odbiera u nas pocztę, zarejestrowała korespondencję z wyrokiem Izby z datą o dzień późniejszą” – pisała „Gazeta Wyborcza” (cały lolkontent o tej aferze: wrocławski dodatek, 8.02.2008).
Zważywszy, że chodziło tu o pomyłkę z 31 grudnia na 2 stycznia, bądźmy wyrozumiali. Ja się też świetnie bawiłem w tego sylwestra. Trzeba było wziąć ofertę drugą w kolejności, konsorcjum Mostostal & Acciona. Droższą o 124 milionów.
18 lutego 2008 wpłynął kolejny protest. Tym razem nie chodziło o klosze, tylko o kable, podobno źle wycenione w ofercie Mostostal & Acciona. Gdyby ten protest uwzględniono, trzeba by wziąć następną ofertę, firmy Skanska – droższą o 160 mln.
Po półrocznych przepychankach ten protest udało się już oddalić. 20 maja 2008 Mostostal & Acciona zaczęły budować most z kloszami za 15,5 bańki sztuka. W październiku ruszyła budowa pozostałych fragmentów obwodnicy, na których też były jaja z protestami, ale nie będę zanudzać, ta notka już jest za długa.
Podsumowując: budowa A8 to 5 lat szykowania decyzji lokalizacyjnej (1994-1999), 5 lat walki z protestami mieszkańców (1999-2004), 4 lata przygotowań do wyłonienia wykonawcy (2004-2008), 3 lata budowy (2008-2011).
Dodajmy, że budowa miała rok poślizgu ze względu na powódź. Ale chyba i bez tej uwagi widać, że to nie budowlańcy są tu najsłabszym ogniwem.
I proszę zrozumieć mój szacunek dla Grabarczyka, który na niektórych odcinkach A1, A2 i A4 skompresował to wszystko do 4-5 lat: rok na decyzję, rok na przetarg, 2-3 lata na budowę.
Obserwuj RSS dla wpisu.