Jak wiadomo, autostrady to moja pasja. Z zainteresowaniem przeczytałem więc wywiad z Kaczyńskim na onecie, a właściwie poniższy akapit:
„Jeśli nie będziemy w Polsce budować autostrad na zasadzie, że zleca się to jednej firmie, która zleca to drugiej, a ta zleca trzeciej, to może te autostrady będą. Przy systemie, który opisałem, tylko dziecko może nie wiedzieć, o co chodzi”.
Dziecku istotnie można wybaczyć taki poziom oderwania od rzeczywistości, ale od dorosłego polityka wymagałbym więcej. Przede wszystkim, autostrady i tak będą. W Polsce planowane są trzy autostrady duże (A1, A2 i A4) i trzy małe (A6, A8 i A18).
Znakomitą większość tych planów rząd PO już zrealizował. Zgoda, nie wszystkie będą gotowe na mistrzostwa czegoś tam w czymś tam, ale nie rozmawiamy teraz o sporcie, tylko o autostradach.
A6 i A8 mamy już w całości. A18 brakuje dokończenia remontu kilkudziesięciu kilometrów jezdni południowej, jezdnię północną wybudował rząd SLD 6 lat temu. Bądźmy poważni, remont jednej jezdni nie jest w tej chwili najważniejszy i rząd całkiem słusznie skupia się na innych zadaniach.
W roku 2013 autostrada A1 sięgać będzie od obwodnicy trójmiejskiej (S6) do gierkówki pod Łodzią, a potem od węzła Pyrzowice do autostradowego przejścia granicznego Gorzyczki, gdzie czeska D1 łączyć ją będzie z Wiedniem, Zagrzebiem i Lizboną. Łącznikiem między śląską A1 a gierkówką będzie już istniejący odcinek drogi ekspresowej S1 Pyrzowice-Podwarpie.
Do pełni szczęścia A1 będzie brakowało zachodniego obejścia Częstochowy i upgrade’u gierkówki. Tak jak w przypadku DK18/A18, nikt poważny nie może powiedzieć, że to są dziś najpilniejsze zdania.
Autostrada A4 w roku 2013 będzie łączyć niemiecką granicę z granicą ukraińską. Autostrada A2 nie sięgnie Białorusi, ale będzie łączyć Lizbonę z ekspresową obwodnicą Warszawy (w 2013 ograniczoną do zachodniej połówki Marki-Puławska).
Tranzytowi na Białoruś będzie musiał wystarczyć pierwszy odcinek A2 na wschód od Wisły, obwodnica Mińska-Mazowieckiego, którą powinniśmy mieć otwartą pod koniec 2012. Znów: bądźmy poważni, jakie znaczenie ma w tej chwili tranzyt na Białoruś?
Krótko mówiąc, nawet gdyby w tych wyborach wygrali przeciwnicy autostrad – one już i tak będą. Zaawansowanie „małych” dziś oceniałbym na 90% (brakuje mniej niż połowy z jednej trzeciej), zaawansowanie „dużych” na trzy czwarte (jedna będzie w całości, dwie w znacznie więcej niż połowie). Autostrady były palącym problemem w 2006, kiedy zaczynałem pisać tego bloga, ale już po prostu nim nie są.
Skąd się bierze to, co Kaczyński opisuje jako „jedna firma zleca drugiej”? Dziecko nie musi wiedzieć, ale po dorosłym – zwłaszcza po zawodowym polityku! – można oczekiwać znajomości prawa o zamówieniach publicznych.
Zgodnie z nim budowa autostrady wygląda tak, że państwo ogłasza przetarg i wyłania najkorzystniejszego wykonawcę. Ten oczywiście będzie zapewne korzystać z jakichś podwykonawców, ale kto i po co miałby mu zabraniać? Jego sprawa, czy bardziej mu się opłaca koparki kupić, wziąć w leasing czy zamówić wykopy w firmie Ziutek ze Szwagrem, Roboty Budowlane sp. zoo.
Wypowiedzią dla Onetu Kaczyński pokazał, że nie rozumie tego mechanizmu, a więc: nie rozumie prawa o zamówieniach publicznych. Co zresztą tłumaczyłoby serię porażek formalno-prawnych, którymi się kończyły próby inwestycji drogowych za jego rządów.
Nawet wśród zwolenników PiS argumentacja „nie budują” stopniowo ustępuje innej: „budują, ale za drogo”. Ciężko z tym dyskutować, bo nie ma czegoś takiego, jak „koszt kilometra autostrady”. Na cenę największy wpływ mają dodatkowe elementy typu estakady, węzły i tunele, oraz: czy zamawiamy usługę „zaprojektuj i zbuduj” (szybciej i drożej) czy robimy dwa osobne przetargi (wolniej i taniej).
Walczący z budżetową zapaścią Irlandczycy budują autostrady tak tanio, że cały świat śmieje się z ich braku przydrożnych toalet. W zeszłym roku oddali nowy odcinek M9 – 40 km kosztowało 467 milionów euro. Na budowanych w tej chwili odcinkach A1 za 200 mln euro mamy ok. 30 km (z toaletami).
Drogi w Polsce robią się coraz droższe, bo tam, gdzie się dało budować tanio – już to zrobiono. Zostały odcinki w warunkach trudnych geograficznie (podkarpacka A4) albo gęsto zabudowanych (śląska A1). Tam się nie da budować tanio, choć nasze „drogo” to ciągle „tanio” jak na Unię.
Obserwuj RSS dla wpisu.