W 1957 asyriolog Stanley Noah Kramer opublikował na łamach miesięcznika „Crime & Delinquency” bardzo ważny tekst, którego przekaz w jakiejś formie dotarł zapewne do wielu tutejszych blogobywalców. Jest równie fajny jak legenda miejska o Eskimosach mających kilkadziesiąt/kilkaset słów na określenie różnych rodzajów śniegu – tyle, że prawdziwy.
Kramer przetłumaczył starożytne zapisy pismem klinowym na tabliczkach odnalezionych przez Sir Leonarda Woolleya w Ur. Tabliczki dawały wgląd w codzienne życie Sumerów, były więc bezcennym źródłem wiedzy o wczesnej epoce brązu.
Największą karierę a w XX wieku naszej ery zyskał dokument, który był popularny także w XX wieku przed naszą erą (wnioskując z tego, że zachował się w 57 kopiach). Zatytułowany „Skryba i jego zepsuty syn” jest najstarszą znaną ludzkości tyradą na „dzisiejszą młodzież”.
Skrybowie pełnili w Ur rolę z grubsza przypominającą dzisiejszą klasę średnią. Żyło im się oczywiście lepiej niż niewolnikom fizycznie zasuwającym w polu, ale zawodowo zależni byli od możnych, którzy ich zatrudniali.
Jednocześnie jako pierwsi odkryli przyjemność pisania dla samego pisania, stąd kilka tekstów o codziennym życiu skryby, o szkoleniu na skrybę i łapówkach, które trzeba zapłacić, żeby nauczyciel przestał się czepiać. Słowem, XXI pne, XXI ne, same shit.
„Skryba i jego zepsuty syn” zaczyna się jak dialog, w którym ojciec pyta syna: „dokąd idziesz”. Odpowiedź „donikąd” wywołuje u ojca ranta, zaczynającego się od słów „to czemu się lenisz?”.
Rant prowadzi go do monologu, z którego fragmenty przytoczę na podstawie Marvin E. Wolfgang, „Youth and Crime: Sumer and Later” (courtesy of Google Books).
„Nie snuj się po publicznych placach czy po bulwarach. Bądź pokorny i okazuj szacunek swojemu nauczycielowi. Jeśli pokażesz strach, nauczyciel cię polubi. Wy, którzy snujecie się po placach, czy odniesiecie sukces?”
W swojej tyradzie skryba odlatuje potem w ponadczasowe „twoi rówieśnicy mają gorzej”: „Czy kazałem ci zbierać trzcinę? Młodzież i dzieci wszędzie to robią, ty nigdy nie musiałeś. Nigdy nie wysłałem cię, żebyś pracował na moim polu. Nigdy nie powiedziałem – idź, pracuj, utrzymuj mnie. A teraz dzień i noc cierpię przez ciebie, a ty dzień i noc marnujesz na przyjemności…”
Mimo tych narzekań (a może właśnie w związku z tym) widać, że skryba kocha leniwego syna, bo kończy diatrybę błogosławieństwami. Wśród nich jest urocze „stań się jednym z najlepszych wśród uczonych twego miasta, żeby twoje miasto, to piękne miejsce, wypowiadało twoje imię ku chwale!”.
W wyrzutach ojca pojawiało się słowo widniejące w tytule tej notki. Według Kramera „namlulu” należy czytać tak: nam- to przedrostek oznaczający rzeczowniki abstrakcyjne. „Lu” to „człowiek”, powtórzenie to liczba mnoga. „Namlulu” po sumeryjsku oznacza więc „człowieczeństwo”.
Ojciec narzeka na to, że leniwy syn nigdy nie uzyska „namlulu”, czyli człowieczeństwa definiowanego jako znośna pozycja na rynku pracy. Dopiero przyzwoite „namlulu” sprawi, że miasto Ur zacznie wypowiadać imię syna w chwale.
Dla marksisty to jest bardzo ciekawy przyczynek do rozważań o alienacji pracy i definiowania człowieczeństwa przez relację społeczną. Pisanie samo dla siebie jest przyjemnością, o czym świadczy samo powstawanie tego typu dokumentów – ale jednocześnie skryba musi pisać dla kasy, bo bez tego nie ma namlulu.
Dla konserwatysty ten tekst w ogóle nie powinien zaś istnieć, bo rozwala on fundamentalną naiwność konserwatywnego założenia, że kiedyś istniała jakaś „złota era”, kiedy uczniowie okazywali szacunek nauczycielom a synowie powielali system wartości ojców.
Skoro taki klasyczny konserwatywny rant znajdujemy już w Sumerze cztery tysiące lat temu to znaczy, że także do współczesnych rantów tego typu należy podchodzić ze sceptycyzmem. Czy rzeczywiście dzisiejsza młodzież jest wyjątkowo rozpasana i „pani kochana, za moich czasów to byłoby nie do pomyślenia”, czy po prostu idealizowanie przeszłości jest nieodłączną cechą namlulu?
Choć rozumiem racje stojące w tym dokumencie za starym skrybą, cieszę się jednak, że przez ostatnie cztery tysiące lat nie wszyscy synowie skrybów dokładnie powielali system wartości swoich ojców. Dzięki temu przyjemności czytania i pisania nie realizujemy dziś glinianymi tabliczkami.
Obserwuj RSS dla wpisu.