Jak wiedzą o tym bywalcy bloga, nie znoszę błędnej interpretacji danych statystycznych. Osoba rzucająca liczbami, które nie uzasadniają jej tezy, obraża nie tylko Prawdę, ale także szlachetną sztukę racjonalnego wnioskowania.
Szlag mnie więc trafił od wywiadu z ojcem Dariuszem Kowalczykiem SJ, który z nim przeprowadził Jakub Halcewicz-Pleskaczewski. Ojciec Kowalczyk skarży się na wyolbrzymianie problemu pedofilii w Kościele i argumentuje tak:
„Według ostatniego raportu Kongresu USA 0,03 proc., a zatem trzy na dziesięć tysięcy przypadków pedofilii, dotyczy struktur kościelnych. Niektórzy powinni sobie uczciwie zadać pytanie, czy walczą z pedofilią w ogóle, czy też interesują się jedynie księżmi pedofilami, bo w gruncie rzeczy chodzi im o walenie w Kościół, a nie o dobro dzieci”.
Nie wiem o jakim dokładnie raporcie mówi o. Kowalczyk (może chodzi o NIS-4?), ale z tej liczby nic konkretnego nie wynika. Kler w USA to trochę ponad 40.000 ludzi, przy całej populacji ponad 300 milionów. Zakładając, że nie ma różnicy między księżmi a resztą populacji, wyjdzie nam podobny ułamek.
Jako ateista nie mogę się powstrzymać przed uwagą, że to tak naprawdę kolejny przykład na to, jak bardzo nieprawdziwe są zapewnienia wierzących o tym, że wiara czyni ludzi lepszymi. Jak na to spojrzeć statystycznie okazuje się, że morderców, złodziei i gwałcicieli jest tyle samo wśród wierzących i niewierzących, więc pocowogle.
Ale to dygresja. Istotą problemu nie jest oczywiście to, że Kościół Katolicki cechuje się statystycznie ponadprzeciętną liczbą gwałcicieli tylko to, że udowodniono mu jako organizacji celowe i świadome ukrywanie przestępców w własnych szeregach.
Ojciec Kowalczyk powołuje się na przykłady pedofili poza kościołem – Wojciecha Krollopa i Andrzeja Samsona. To byłaby znakomita analogia, gdyby związek dyrygentów krył Krollopa przez przeniesienie go do innego chóru, a stowarzyszenie psychologów próbowalo skłaniać ofiary Samsona do odwołania zeznań.
Tymczasem tak mniej więcej wyglądały reakcje kościoła katolickiego wszędzie tam, gdzie to gruntownie przebadano – w USA i w Irlandii. Dlatego właśnie kościół musiał tam płacić ogromne odszkodowania ofiarom, które w przypadku amerykańskiego kościoła oznaczały m.in. konieczność wyprzedania najatrakcyjniejszych nieruchomości.
Kwestia ukrywania przez Kościół przestępców w swoich szeregach jest tutaj kwestią zasadniczą – ale oczywiście ojciec Kowalczyk nie odnosi się do niej wprost. Prowadzący wywiad nawet atakuje go pytaniem o konkretnego sprawcę, mówiąc „Wiem, że został przeniesiony z parafii, w której pracował, ale nie słyszałem o innych konsekwencjach”. Odpowiedź jest, jak to w wywiadzie z księżmi bywa, całkowicie nie na temat:
„Tego, kto w dzieciństwie był molestowany przez księdza lub ma wiedzę o takich sytuacjach, namawiałbym, aby zgłosił to odpowiednim organom nie tylko kościelnym, ale i państwowym. Nie miałem tego rodzaju sytuacji jako prowincjał…”
Superzasto, proszę ojca, ale pytanie nie dotyczyło tego, kogo na co by ojciec osobiście namawiał. I nie wierzę (bo ja w ogóle mało w co wierzę), że ojciec nie zauważył odejścia od tematu.
Najbardziej niesmaczny ten wywiad się robi, gdy ojciec Kowalczyk przystępuje do kontrataku. „Ci, którzy bronili Polańskiego, powinni z większym dystansem wypowiadać się na ten temat” – odpowiada, jak zwykle niezupełnie na pytanie, które mu zadano.
Ja, proszę ojca, nie broniłem. Bardzo sobie cenię Polańskiego jako artystę i jak przystało na liberalno-lewicową relatywistycznie moralną cywilizację śmierci, zawsze mogę się przychylić do argumentacji humanitarnej – że ktoś jest stary, schorowany, że poprawił się na starość i wyciągnął wnioski. Ale nazwać przestępstwo przestępstwem to jedno, a odstąpić od wymierzenia kary to drugie.
Jakoś ten wywiad mnie nie przekonał, że Kościół zrozumiał różnicę. Cóż, ma jeszcze mnóstwo atrakcyjnie położonych nieruchomości na odszkodowania.
Obserwuj RSS dla wpisu.