Cezary Michalski popełnił felieton, w którym wypowiada się m.in. na temat autostrad. Obiecałem, że nie będę już kpić z publicystyki „Krytyki Politycznej”. Postaram się więc serio wyjaśnić, dlaczego zacytowany poniżej fragment jest – mówię to z absolutnie kamienną twarzą – straszliwie głupi.
„Choć koncesje na autostrady rozsprzedano już w początkach lat 90. (cyt. za Ekstradycją i Młodymi wilkami, te filmy pokazują polskich oligarchów autostradowych dość realistycznie, a są to wciąż ci sami oligarchowie autostradowi), to żadnych autostrad nikt tu nie budował. Dopiero jak nasi autostradowi oligarchowie dostali unijne miliardy, to za jakąś część tych pieniędzy autostrady jednak w Polsce zaczęli budować. Ze skromnych środków dawanych im wcześniej na ten cel przez balcerowiczowską III RP na same autostrady nie starczało już nic.”
Ten tekst jest publicystyczny w pejoratywnym znaczeniu tego słowa. Autor niewiedzę i niechęć do riserczu wypełnia miksturą wyobrażeń i klisz popkulturowych. Michalski ulepił sobie z tej mikstury dwie wizje – że głównym problemem są koncesje i że w latach 90. nie budowano nic.
Koncesje przyznano w roku 1997, a więc w takim sensie „w początkach lat 90.”, w jakim Michalski jest na początku piątego krzyżyka (cholera, chyba zakpiłem, bardzo przepraszam, już się poprawiam). Przyznano je na trzy odcinki: A1 Gdańsk-Toruń (151 km), A2 Konin – granica (z wyłączeniem obwodnicy Poznania – 191 km), A4 Kraków – Mysłowice (61 km).
To są wszystkie koncesyjne autostrady w Polsce. Były przymiarki do budowania innych odcinków w systemie koncesyjnym, ale nic z tego nie wyszło (głównie ze względu na kryzys).
Ja też jestem krytycznie nastawiony do tych koncesji i do okoliczności, w jakich je przyznano, ale są już faktem dokonanym. Można być niezadowolonym z umowy jałtańskiej, ale trzeba działać w ramach nakreślonych w niej granic.
Samo zsumowanie długości koncesyjnych odcinków pokazuje jednak, że to nie one są głównym problemem. Na kraj tej wielkości paręset kilometrów to drobiazg, autostrady tej długości można tu w ogóle nie zauważyć. Michalski dowodem.
Ja wiem, dlaczego mu się wydaje, że przed wejściem do Unii autostrad w 3RP nie budowano wcale. Ta, którą budowano mieszkańcowi Warszawy jest na plaster. Warszawiak widzi z niej tylko koncesyjny fragment Stalexportu (który zapewne odpowiada za oba złudzenia Michalskiego).
Gdybym w 1989 roku został pierwszym komunistycznym premierem Polski, podejmowałbym decyzje mniej więcej podobne do tych, jakie podejmowali włodarze 3RP. Skoro po dyktaturach poprzednich dekad odziedziczyliśmy cztery fragmenty w różnym stadium rozgrzebania (lubuski, dolnośląski, górnośląski i małopolski), najrozsądniej było rzucić „skromne środki” na ich scalenie, bo tam najprościej było uzyskać porządną krechę na mapie.
Scalona krecha na 400 kilometrów pojawiła się na mapie w 2005. Urządziłem sobie wtedy z tej okazji specjalną wycieczkę. Jestem pewien, że Michalski nie tylko nie zauważył otwarcia brakującego odcinka (był wtedy zbyt pochłonięty walką z „Polską Michnika i Kiszczaka”), ale nawet przez poprzednie lata był radośnie nieświadomy jej budowy.
Demoniczny gangstero-biznesmen z polskich filmów z lat 90. to głupia klisza popkulturowa. Jako kpiarz i trefniś wolę zresztą lajtowe wcielenie tego samego stereotypu, w postaci kreacji Janusza Rewińskiego i Edwarda Lubaszenko („pan Krzysztof Jarzyna ze Szczecina”).
Fajnie jest fantazjować, że przeszkodą w budowie autostrad było to, że „oligarchowie rozkradli”. Ale jak już Michalskiego rzuciło z prawicy na lewicę, powinien przestać po prawicowemu opisywać własne fantazje i sięgnąć od czasu do czasu po jakiś konkretny fakt.
Pokrętne dzieje inwestycji drogowych w 3RP opisałem na kilku konkretnych przypadkach. Porażki 3RP to porażki nas wszystkich – chcemy mieć autostrady, ale nie w swojej okolicy. Chcemy, żeby je budowało państwo i żeby były za darmo, ale nie chcemy płacić podatków. Ubolewamy nad złym przygotowaniem procesu inwestycyjnego, ale domagamy się od ministerstwa redukcji etatów.
Mit Układu to trzecioerpowe opium dla mas. Powtarzamy sobie, że „autostrad nie ma bo oligarchowie rozkradli” – wracając z zebrania komitetu „Nie damy rozjechać Pierdziszewa !!!”, na którym uchwaliliśmy, że autostradę owszem, mogą se budować, byle w jedynie słusznym wariancie myciskim.