Na targach książki kupiłem monografię prof. Janusza Kalińskiego „Autostrady w Polsce, czyli drogi przez mękę”. Coś mi mówi, że sensacyjny tytuł to już radosna twórczość wydawnictwa. Książka jest ciekawa, ale szkodzi jej powierzchowne opracowanie edytorskie.
Materiały graficzne przygotowano na kolanie. Mapy ilustrujące postęp w budowie dróg zaczerpnięto z fleszowej animacji na (nieistnijącym już?) serwisie nowedrogi.pl – to niedobrze, bo ta animacja pokazywała wyłącznie drogi, które autostradowe oznakowanie zachowały do naszych czasów, pomijając dla uproszczenia drogi zdeklasowane, jak S22, DK88 czy DW142.
To nie ma sensu, kiedy w tekście obok akurat autor opisuje historię budowy tych dróg jako autostrad. Schematyczna mapa na stronie 32 to skandal, proszę zobaczyć, gdzie na niej jest Częstochowa! A to mapa pokazująca ostateczne utrwalenie w 1996 roku koncepcji autostrady A1 jako zachodniego obejścia Częstochowy (którą na tej mapie przeniesiono na trasę S8).
Szczególnie interesująca jest błędna mapa ze strony 87. Podpisano ją „źródło: GDDKiA” i pokazuje „przewidywaną sieć w roku 2013”. Widziałem reprodukcje tej mapy z tymi samymi grubymi błędami w różnych mediach, m.in. w „Gazecie Wyborczej”, więc zrobił je raczej właśnie ktoś z GDDKiA.
Te błędy pokazują sytuację jako dużo gorszą niż w rzeczywistości. Nie ma na tej mapie dróg, które już są (podkrakowskich odcinków S7, S1 przy Cieszynie, S1 przy Tychach). Nie ma tych, które są w tak zaawansowanej budowie, że będą jeszcze w tym roku (np. S8 z upgrade gierkówki).
Charakterystyczna cecha, po której można poznać tą błędną mapę, to S3 jako obwodnica omijająca Zieloną Górę od zachodu (błędnie), a nie od wschodu. Oczywiście, zaznaczono ją jako niegotową w 2013, choć istnieje od 2005.
Jeśli ktoś w ministerstwie i GDDKiA z całą pewnością NIE zasługuje na nagrodę, to są to osoby odpowiedzialne za pijar. To już szczególny absurd, mylić się na własną niekorzyść i dawać mediom mapki, z których te będą budować swoje tradycyjne jeremiady „zabiorom, nie zdonżom”.
W książce, za którą zapłaciłem 45 PLN (promocyjna cena targowa), wolałbym nie mieć takich błędnych map. Wolałbym nie mieć też zdjęć podpisanych „źródło: internet” i wolałbym nie wzdychać, że zaufanie można mieć tylko do tych map, które wzięto z wikipedii.
To wszystko oczywiście nie jest winą autora. Profesor Kaliński dzieje budowy autostrad na ziemiach polskich ciekawie nanosi na historyczną perspektywę. Przypomina, że w wolną Polskę weszliśmy mając 240 km. Niedużo, ale to ciągle więcej niż wtedy miała Grecja (190 km), Irlandia (8 km) czy Norwegia (73 km).
W latach 1990-2004, w których zdaniem kiepskich publicystów nie budowano nic w ogóle, wybudowano w rzeczywistości 340 km. W tym samym czasie Węgrzy zbudowali 91 km, Rumuni 115 km,, Słowacy 118 km, Słoweńcy 229 km i Chorwaci 429 km.
Wielkiego przyśpieszenia budowa autostrad doznała u nas po wejściu do Unii – i wyróżniamy się tutaj pozytywnie na tle innych nowych krajów członkowskich. W latach 2004-2009 w Polsce wybudowano 324 km od podstaw (za profesorem pomijam teraz nowe odcinki budowane śladem rozsypujących się dróg pohitlerowskich), podczas gdy w Czechach 164 km, na Węgrzech 147 km, na Słowacji 11 km, w Bułgarii 3 km, w Estonii 1 km. Nic nie wybudowały w tym okresie Litwa i Rumunia.
Te wyliczenia nie obejmują zaś prawie wcale platformianego przyśpieszenia, pod koniec 2010 – gdy profesor Koliński układał tę tabelę – w budowie były 743 kilometry, które sukcesywnie oddawane są do użytku w tym roku. Na tle Europy to naprawdę nie wygląda źle.
Obserwuj RSS dla wpisu.