Tyle się dzieje, że ciągle nie miałem czasu zdać relacji z przejażdżki nowym fragmentem A2. Nie byłem w stanie odszukać tych fragmentów, które odwiedziłem 6 lat temu – muszę się kiedyś specjalnie przygotować z mapą.
Jedzie się świetnie, nawet tymi niedokończonymi odcinkami A i C. Na A jest ograniczenie do 70 km/h, na C do 100 km/h. Praktycznie nikt tego nie przestrzega, wszyscy mnie wyprzedzali. Ale widziałem też policję w nieoznakowanym radiowozie, więc proszę uważać.
Płatna autostrada w każdym budzi jego wewnętrznego wąsacza, ktory zastanawia się, jak by te płatne odcinki ominąć. Tym, którzy właśnie planują wakacyjny wojaż, chciałbym podrzucić kilka inspirujących faktów.
Mówimy o trasie, która ma od Warszawy po granicę przeszło 450 kilometrów. Nawet jeśli jedziemy superoszczędnym pojazdem przerobionym na gaz, paliwo na pewno kosztować nas będzie dużo więcej niż opłaty za odcinek państwowy (9,90) i nawet prywatny (28+31).
Dlaczego prywatny wychodzi prawie trzy razy drożej od państwowego? Bo koncesje z 1997 przyznawano na zasadzie „Build – Operate – Transfer”, czyli tak naprawdę jako podatnicy za nie jeszcze nie zapłaciliśmy (poręczyliśmy tylko kredyty).
Idea BOT jest taka, że co prywatny operator zarobi przez 40 lat cieszenia się koncesją – to jego. W roku 2037 ma oddać autostradę za darmo w stanie idealnym. Innymi słowy, dopiero z tych opłat finansujemy budowę.
Ludziom, którzy chcą zaoszczędzić, proponuję w pierwszej kolejności sprawdzić, ile ich samochód pali przy różnych prędkościach. Ogólna zasada jest taka, że najtaniej się jedzie przy minimalnej dopuszczalnej przez instrukcję prędkości na najwyższym biegu. Potem to nieliniowo wzrasta z prędkością.
Mój samochód spala 7 litrów na 100 jadąc 90, 8,2 jadąc 120 i 12 litrów przy maksymalnej niepenalizowanej prędkości na polskich autostradach, czyli 150 km/h.
Oczywiście, SUV-y mają aerodynamikę cegłówki, ale nawet jeśli Twój samochód jest aerodynamiczny jak DeLorean, nie przeskoczysz ogólnej zasady, że opory ruchu rosną z kwadratem prędkości.
W moim przypadku ewidentnie widać, że więcej zaoszczędzę na trasie Warszawa-Berlin po prostu jadąc nieco wolniej płatną autostradą, niż tłukąc się jeszcze wolniej bezpłatną alternatywą. Bo przecież jadąc legalnie nie masz szans na średnią prędkość 90 km/h na zwykłej drodze krajowej.
Dla tych z zagazowanymi DeLoreanami, dalsze porady. Ogólna zasada jest taka, że droga wyznaczona jako alternatywa dla płatnej autostrady ma numer 9N, gdzie N to numer autostrady. Niemal zawsze to po prostu dawna krajowa jedynka, dwójka i czwórka – po prostu kolejne odcinki sukcesywnie przemalowywane są na 91, 92 i 94 w miarę postępu budowy A1, A2 i A4.
Chcąc omijać A2 – szukasz drogowskazów na 92. Albo trzymasz się starej dwójki, której przebieg znasz na pamięć. Ja w każdym razie znam, dlatego moja porada dotycząca odcinka Warszawa-Konin to: przyjaciele nie pozwalają przyjaciołom na jazdę tamtędy. Don’t. Just don’t. Odżałuj te cholerne 9,90.
Na węźle Konin-Zachód mamy jednak ostatnią okazję ucieczki przed wjazdem na płatny odcinek prywatny – i zaoszczędzenie 59 PLN. Niedawno zmodernizowana DK25 wprowadzi nas obwodnicą Konina prosto na DK92 (dlatego to ważne, żeby nie zjechać na Konin-Wschód – bo ten nas wprowadzi w serce Konina).
Do Wrześni DK92 ma jedną jezdnię. Może warto wysupłać 14 PLN na pierwszej bramce Kulczyka, by dostać się do Wrześni? Tutaj DK92 staje się drogą w standardzie gierkówkowym – czyli owszem, dwie jezdnie, ale ciągle ograniczenia, ciągle obszar zabudowany i ciągle skrzyżowania. A co najgorsze – wprowadza nas praktycznie w centrum Poznania.
Tutaj wszystko zależy od godziny. Jeśli jako podróżni superoszczędni jedziemy o trzeciej w nocy dla ominięcia korków, poznańskie skrzyżowania przemkniemy na żółtym migającym. Jeśli jedziemy w dzień powszedni – będzie wielki stojący korek.
Przez kilkanaście kilometrów na północ nie ma innego mostu przez Wartę. Ulica Lechicka to jedyny dojazd do blokowisk na północy miasta. Ma kilka ruchliwych skrzyżowań ze światłami. W dzień powszedni przejazd tędy na pewno zabierze wam dodatkową godzinę (co najmniej). Może jednak trzymać się autostrady?
Kolejna propozycja: załóżmy, że zapłaciliśmy 9,90 za państwowy i 2×14 za Kulczyka (kolejna bramka jest przed węzłem Poznań-Wschód). Jesteśmy na bezpłatnej południowej obwodnicy Poznania i możemy uciec przed dalszymi opłatami zachodnią obwodnicą Poznania, czyli drogą ekspresową S11.
Nie jest dokończona, na razie łączy węzły Poznań-Zachód i Poznań – Tarnowo Pdg. Dziennikarze lubią to nazywać „z obu stron kończy się w polu”. W praktyce bezkolizyjnie łączy A2 z jej darmową alternatywą DK92 – już po ominięciu poznańskich korków.
Teraz proponuję jechać mniej więcej tak, jak bohater „Łaskawych” Littella wracałby z konferencji w Poznaniu. DK92 (dawną dwójką) dojeżdżamy do miejscowości Pniewy, ale tutaj – uwaga – wybieramy niepozorną DK24. Zrobi się pusto i przestronnie, wszystkie TIRy gdzieś znikną.
Jedziemy drogą wytyczoną przez okupanta jako Transitstrasse Berlin – Posen. Dowiezie nas do Skwierzyny, gdzie trochę nas przytrzyma skrzyżowanie z DK3 oraz budowa S3, która od 2014 będzie pozwalać na ominięcie Skwierzyny i bezkolizyjne pomknięcie do Szczecina lub Zielonej Góry.
Zaraz za Skwierzyną wjeżdżamy na DK22, czyli dawną Reichsstrasse 1. Zrobi się jeszcze bardziej pusto i bezkolizyjnie, a do tego prześlicznie (ujście Warty!).
W Kostrzyniu nad Odrą warto zrobić postój, zwiedzić ruiny twierdzy, zatankować na ostatniej taniej stacji benzynowej i kontunować podróż drogą, która po niemieckiej stronie nadal ma numer 1. Będzie oferować nam szczyt jakości tego, co w Niemczech można mieć bez autostrady.
Węzeł Berlin-Hellersdorf pozwoli nam wjechać na A10, czyli Berliner Ring, ale jeśli to Berlin jest naszym celem, to kontynuujemy nawigując się na widoczną już teraz na horyzoncie wieżę telewizyjną.
W Berlinie Wschodnim Bundesstrasse 1 nazywa się nadal Karl-Marx-Allee i ma niesamowitą socrelistyczną architekturę. Warto choćby dlatego.
I jak to w Berlinie, drogi prowadzące do centrum miasta nagle gwałtownie się urywają. Jeśli nam się uda trzymać jedynki, w końcu wylądujemy w dawnej strefie śmierci na Potsdamer Platz i przez potworne korki z narażeniem życia przebijemy się na Zachód.
Jeśli celem czyjejś podróży jest Berlin, a nie Paryż, Barcelona czy Lizbona – polecam więc szlak bohatera „Łaskawych”, który pozwoli zaoszczędzić 31 PLN. Ale tak naprawdę oszczędne podróże to tylko podróże palcem po mapie…
Obserwuj RSS dla wpisu.